Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Lektor – zabójca wrażeń

Byłem niedawno na seansie filmu „Czarny łąbędź” Darrena Aronofsky’ego. Wiem, wiem. Niektórzy krytycy zjechali ten film za psuedoartystyczne aspiracje, banalność historii i tanie efekciarstwo. Czy słusznie? Rzadko się zgadzam z opiniami krytyków, może po prostu różnimy się. Ale ubolewam nad tym, że nasi krytycy tak rzadko zwracają uwagę na warsztat, skupiając się na przesłaniu filmu. I myślę, że nie jest to problem tylko krytyków, ale wszystkich widzów w Polsce wychowanych na telewizji.

Mankamentem polskich filmów od zawsze był dźwięk. Swego czasu mówiło się, że polski film to taki, gdzie nic nie widać i nic nie słychać. O ile z obrazem jest już nieźle (choć nadal dużo filmów kinowych jest kadrowanych z myślą o telewizji) to z dźwiękiem nadal mamy problem. Mamy dużo wybitnych specjalistów, świetnie wyedukowanych i dysponujących świetnym sprzętem. A jednak coś nie gra. Oglądając nasze filmy mam wrażenie, jakby ścieżka dźwiękowa była niezmiernie płaska w porównaniu do zagranicznych filmów. Dlaczego?