Szukaj na tym blogu

środa, 5 października 2011

DV: Opowiadanie poprzez obraz

Mówi się, że papier zniesie wszystko. W scenariuszu można pisać niestworzone historie o zatonięciu Titanica, o dinozaurach, kosmitach czy piratach. Problem się pojawia, kiedy trzeba później przenieść wszystko na ekran i zmieścić się w zawsze zbyt niskim budżecie.

Oczywiście im więcej fantastycznych zjawisk w filmie tym większa jego wartość (tzw. production value), która nie musi być proporcjonalna do poniesionych nakładów finansowych. Pościgi, wybuchy, sceny z udziałem statystów – to wszystko dodaje filmowi splendoru. Nauczeni z telewizyjnych reportaży widzowie potrafią ocenić, czy film jest drogą hollywoodzką produkcją, czy skromną telewizyjną podróbką. Pieniądze zainwestowane w produkcję powinny być widoczne na ekranie. Na filmy z serii przygód Jamesa Bonda chodzi się w końcu po to, żeby podziwiać egzotyczne zakątki świata, najdroższe samochody, największe eksplozje i najpiękniejsze kobiety. Są jednak proste metody jak podnieść nasze „production value”, by film zamiast wyglądać jak wspomnienie z wesela, sprawiał wrażenie pół-profesjonalnego majstersztyku. O tym zadecydują świadomie zaplanowane zdjęcia. (Elementy wzbogacające produkcję takie jak lokacje, rekwizyty czy scenografia omówimy w kolejnym artykule).