Szukaj na tym blogu

wtorek, 30 marca 2004

Wniebowzięci

"Człowiek musi sobie czasem polatać"


Kondratiuk raz kolejny ośmiesza PRL, ukazując jej obywateli. Bohaterami jego filmu są dwaj "kumple od flachy", którzy, jak się sami określają, są "tymi trafionymi" (wygrali w totolotka, i to za pierwszym razem). Co można zrobić z tak dużą sumą pieniędzy? Każdy z nas udzieliłby zapewne innej odpowiedzi, ale mało kto postanowiłby je wykorzystać w tak bezmyślny, choć z drugiej strony uroczy sposób. Panowie postanawiają bowiem sobie polatać.

niedziela, 21 marca 2004

Ostatnie kuszenie Chrystusa

Podwójne kuszenie

"Dwoistość natury Chrystusa - jego pragnienie, tak ludzkie i nadludzkie zarazem, by stać się podobnym Bogu stanowiła dla mnie zawsze głęboką, nieprzeniknioną tajemnicę. Nieustanna, bezlitosna walka między ciałem a duchem była dla mnie od młodości głównym powodem udręki, źródłem wszystkich radości i smutków, a moja dusza jest polem bitwy, na którym walczą ze sobą i łączą się te dwie armie."
Nikos Kazandzakis
z powieści "Ostatnie kuszenie Chrystusa"
"(...) Film Scorsese nie jest filmem bluźnierczym ani też szyderstwem z wiary. Jest natomiast wyprawą człowieka współczesnego, wychowanego w wierze chrześcijańskiej do źródeł tej wiary". 
Prof. Marek Hendrykowski Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Premiera “Pasji” Mela Gibsona jest dla wielu kolejną okazją do przypomnienia znanych filmów podejmujących tą tematykę, z których najgłośniejszy chyba, bo wywołujący nadal kontrowersje to “Ostatnie kuszenie Chrystusa” z 1988 roku. Scenariusz tego filmu jest adaptacją powieści greckiego księdza Nikosa Kazantzakisa, który za publikację tej książki został wykluczony z cerkwi prawosławnej. Nadmienić należy, że w kulturze bizantyjskiej, nieoficjalne ewangelie o życiu Jezusa Chrystusa zwane apokryfami, są bardzo popularne. Są pewnym uzupełnieniem historii najsłynniejszego człowieka w które ludzie wierzą świadomi, że nie jest to oficjalny kanon Kościoła. Dlatego też nie należy traktować tego filmu jako interpretacji Pisma Św., o czym reżyser wyraźnie zaznacza na samym początku. Jest to tylko pewne gdybanie: co by było gdyby.