Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

007: Dziewczyny Bonda – dobre, złe, ale zawsze piękne

Czy filmy o przygodach Jamesa Bonda cieszyłyby się taką popularnością, gdyby nie występujące w nim dziewczyny? Każdy bohater kina akcji potrzebuje obiektu romansu, a Bond jest przypadkiem szczególnym. Nie odmawiając sobie przyjemności wyciska z kobiet potrzebne informacje, a później je porzuca. I twierdzi, że wszystko to w imię służby dla Jej Królewskiej Mości.

PLAYBOY PEWNEJ EPOKI
Co ciekawe, publikacja pierwszej książki o Bondzie nastąpiła w tym samym roku co uruchomienie pierwszego pisma dla mężczyzn – Playboya. Obie publikacje promowały etos łatwego i wolnego seksu, a agent 007 najlepiej uosabiał wizerunek playboya. Było tylko kwestią czasu, by obie instytucje nawiązały bliższe stosunki. Wkrótce nastały lata 60. i rewolucja seksualna dała społeczne przyzwolenie na korzystanie z życia. Pismo publikowało opowiadania Iana Fleminga, a prezentowanie wdzięków aktorek stało się tradycyjnym elementem promocji filmów.

Z drugiej strony lektura Playboya sugerowała jaki typ urody powinien być w filmach. To dlatego tak wiele w nich modelek - zdolności aktorskie bywały tylko mile widzianym dodatkiem przy bardziej wymagających rolach. Julie Christie, będąc świeżo po epickiej produkcji „Doktor Żywago”, nie dostała roli w „Operacji Piorun” z powodu… zbyt małego biustu. Producenci serii unikali jednak ukazywania nagości na ekranie, bo mogłoby to zniszczyć karierę Bonda. Broccoli mówił: „jego wizerunek musi być schludny. Nie możemy ryzykować, że w jakiś sposób obrazimy masową rodzinną publiczność”. Stąd podwójne standardy: nie pokazywano zbyt wiele, ale za to dużo sugerowano. [...]

W KIERUNKU SCHEMATÓW
Bond traktuje kolejne dziewczyny z taką samą obojętnością jak gadżety dostarczane mu przez Q – dają mu chwile zabawy, ale służą tylko wykonaniu zadania. Pojawiają się jednak bohaterki odporne na jego magnetyzm i równie wyzwolone. Płatna zabójczyni Fiona Volpe w „Operacji Piorun” mówi: „Zapomniałam o pańskim ego, panie Bond, James Bond, który tylko kocha się z kobietą a ona słyszy niebiańskie chóry i wraca na ścieżkę prawości i cnoty. Ale nie ja.” Świadomy niuansów uwodzenia Bond, puszczając oko do widza, mówi: „Cóż, nie można zdobyć ich wszystkich”. A ponieważ dla ciągłości serii jego wizerunek nie może zbytnio ucierpieć, Fiona zostaje wkrótce zabita.

Z filmu na film przybywało podbojów – we wszystkich dwudziestu trzech filmach pojawiło się prawie sto bardziej lub mniej rozbudowanych kobiecych postaci. Scenarzysta Roald Dahl tak przedstawiał ich przeznaczenie widziane oczami producentów: „Dajesz trzy dziewczyny. Pierwsza jest zwykle po stronie Bonda i musi być obecna przez całą pierwszą rolkę filmu – dopóki jej nie zabiją. Najlepiej, żeby umarła w jego ramionach. Druga jest jego przeciwniczką i musi go złapać, a on musi się uwolnić wykorzystując swój urok i siłę. Później powinien ją zlikwidować w wymyślny sposób w drugiej połowie filmu. Trzecia dziewczyna skupia na sobie ostatnią część filmu i pod żadnym pozorem nie może zginąć. Nie może też dopuścić Bonda do siebie, bo to zostawiamy na koniec filmu". Należy jednak wziąć pod uwagę, że filmy te nie stanowią wiarygodnej kroniki czasów, a jedynie odbicie niespełnionych fantazji stojących za nimi twórców. Ich zadaniem było dostarczanie widzom rozrywki.

EWOLUCJA ŚWIATA BONDA
Klapsy wymierzane przez Connery’ego w „Goldfingerze” są dziś reliktem minionej epoki, zaś bicie dziewczyny granej przez Maud Adams, którego dopuszcza się Człowiek ze złotym pistoletem, nie mogłoby się pojawić we współczesnym filmie rozrywkowym nastawionym na szeroką widownię. Wraz z przemianami społecznymi kobiece role przestawały być tylko dekoracyjne. Producenci mimo wszystko starali się podążać z duchem czasu.

W „Szpiegu, który mnie kochał” Barbara Bach gra, ramię w ramię, równoprawną bohaterkę, której współudział jest istotny dla powodzenia misji. W „Tylko dla twoich oczu” Melina Havelock prowadzi prywatną wendetę, nie wykazując zainteresowania znacznie starszym od niej Bondem. Tytułowa „Ośmiorniczka” - co jest rozwinięciem idei lotniczej floty Pussy Galore z „Goldfingera” - posiada prywatną armię wysportowanych dziewczyn a żaden mężczyzna nie ma prawa znaleźć się na jej wyspie. W „Moonrakerze” po raz pierwszy pojawia się postać kobiety-naukowca, choć to gryzące się połączenie również w „Zabójczym widoku” i „Świat to za mało” nie wyglądało przekonująco.

Filmy z Timothy Daltonem były bardziej realistyczne, a aktorki nie eksponowały w nich swojego ciała przy każdej okazji. I chociaż Maryam d’Abo gra w filmie „W obliczu śmierci” kolejną dziewczynę w potrzebie ratunku, to – podobno z obaw przed AIDS – Bond stał się czułym i troskliwym monogamistą. W kolejnym i ostatnim filmie Daltona pojawia się zapowiedź nowej epoki – Pam Bouvier to najemniczka, która równie łatwo odnajduje się na sali balowej jak i podczas bijatyki w portowej knajpie.

W latach 90. emancypacja nabrała nowego znaczenia. Pojawiły się hasła „girl power” i „metroseksualizm”. Szefową brytyjskiego kontrwywiadu została kobieta, Stella Rimington. Gdy więc do serii trafił Pierce Brosnan, w scenariuszach nie było już miejsca dla łatwowiernych i naiwnych kobiet. Postacie grane przez Izabelę Scorupco, Michelle Yeoh czy Halle Berry były równie niezależne i waleczne, a sam Bond – krytykowany za dawny mizoginizm – jeszcze bardziej wrażliwy i uczuciowy.

Nowy kierunek wprowadzono wraz pojawieniem się Daniela Craiga, którego ekranowe związki z kobietami stały się bardziej partnerskie. W „Doktorze No” to kobieta, niczym mityczna bogini, wyłaniała się z morza. Ale w „Casino Royale” nastąpiło odwrócenie ról - to Bond prezentując swoje umięśnione ciało wychodzi z morskiej wody w kusych kąpielówkach, co dla żeńskiej części widowni jest powodem do zachwytów. To również Bond jest tym, który ulegając fascynacji płcią przeciwną zakochuje się, przez co daje się nieświadomie wykorzystać.
[...]

więcej w kwietniowym numerze 
Digital Vision

Brak komentarzy: