Szukaj na tym blogu

niedziela, 6 października 2013

Mistrzowie reżyserii: Roman Polański

Polański to światowej klasy reżyser, który płynnie porusza się między różnymi gatunkami kręcąc filmy po polsku, francusku i po angielsku. Jego życie prywatne niestety zbyt często przesłania filmowe dokonania wśród których jest parę arcydzieł. Niedawno skończył 80 lat a jego najnowszy film – „Wenus w futrze” – to kolejna eksploracja drzemiących w ludziach mrocznych pragnień.


Początki talentu
Roman Polański urodził się jako Raymond Liebling w Paryżu choć od najmłodszych lat mieszkał w Polsce. W czasie II wojny światowej trafił do żydowskiego getta, a później kiedy ukrywał się na wsi zmienił swoje nazwisko. Tragiczne doświadczenia z getta i śmierć matki w Auschwitz miały duży wpływ na kształtowanie się jego osobowości. Być może z tego powodu jego filmy oferują pesymistyczną wizję świata, a ich bohaterowie uwikłani są w relacje dominacji i uległości. Jeszcze w czasie wojny zakochał się w kinie, a czytania uczył się oglądając niemieckie filmy z napisami. Kiedy podrósł jego ambicje artystyczne pchnęły go w kierunku Liceum Plastycznego. Jako obiecujący aktor trafił do radia, a stamtąd do ekipy Andrzeja Wajdy i przełomowego pokolenia tworzącego Polską Szkołę Filmową. Towarzyszył ekipie jako chłopiec na posyłki i z bliska obserwował jak się robi kino. W następstwie zaczął studia na łódzkiej Filmówce, gdzie nakręcił etiudy zapowiadające pojawienie się artysty o nieprzeciętnej wyobraźni. Nie udało mu się zdobyć dyplomu szkoły, ale za to jego pełnometrażowy debiut należy do najgłośniejszych polskich filmów.


„Nóż w wodzie” to historia rywalizacji o dziewczynę pomiędzy mężczyznami reprezentującymi dwa pokolenia. Akcja rozgrywała się na ograniczonej przestrzeni jachtu, co później stało się znakiem rozpoznawczym Polańskiego. Scenariusz napisał w cztery noce razem Jakubem Goldbergiem i Jerzym Skolimowskim. Odgrywanie na przemian wszystkich trzech ról w czasie pisania pomogło im stworzyć lepsze dialogi. Polański uparł się, że to on zagra głównego bohatera i podobno nawet rozebrał się do naga, by udowodnić że jest wystarczająco atrakcyjny. Ostatecznie skończyło się na tym, że tylko dubbingował w tej roli Zygmunta Malanowicza, którego głos wydawał mu się zbyt dojrzały i mocny. Dominujące w scenariuszu napięcie seksualne i nieodwracalne zagrożenie kierowało uwagę widzów nie w stronę idei lecz ludzkich pragnień, co odbiegało od kanonów ówczesnych polskich filmów. Oryginalna historia została źle odebrana przez krytyków, zarzucali jej brak wartości socjalistycznych i pochwałę konsumpcyjnego stylu życia.

Z powodu uniwersalnej treści i atrakcyjnego tematu jego debiut został jednak doceniony na Zachodzie a kadr ukazał się nawet na okładce magazynu Time. Był to w końcu pierwszy polski film, który zdobył nominację do Oskara (ostatecznie przegrał rywalizację z „8½” Felliniego). Darryl F. Zanuck zaproponował zrobienie remaku, w którym zagrałyby największe gwiazdy: Richard Burton, Elizabeth Taylor i Warren Beatty. Polański jednak nie widział sensu w kręceniu drugi raz tego samego – uważał, że to jak zlecić Van Goghowi przemalowanie "Słoneczników" na inne kwiaty. Nie widząc dla siebie miejsca w socjalistycznej rzeczywistości wyjechał do Francji. W skromnych warunkach - żyjąc niekiedy tylko o chlebie i occie w pokoju biurowym Gerarda Bracha, odtąd stałego współpracownika – rozpoczął prace nad scenariuszem. Jeśli talent reżysera mierzyć jego drugim dziełem to zrealizowany z polotem „Wstręt” - wpisujący się idealnie w klimat epoki swingujących lat sześćdziesiątych - wywindował go błyskawicznie na europejskie salony.
[...]

Kontrowersje i uroki sławy
Jego prywatne życie obfitowało w liczne skandale a dramatyczne koleje losu sprawiają, że trudno jednostronnie ocenić jakie miały one wpływ na twórczość. On sam w autobiografii pisał, że już od dzieciństwa fantazja myliła mu się z rzeczywistością. Jednak w wywiadach zaprzeczał jakoby geneza jego kolejnych filmów korespondowała z jego bieżącymi doświadczeniami. Po „Makbecie” chciał odpocząć od dekoracji i kostiumów, więc nakręcił erotyczną komedię „Co?”. Z kolei po fantazyjnych „Dziewiątych wrotach” naszła go ochota na poważne kino pełne emocji i stąd „Pianista”.

Trudno jednak nie dostrzec pewnych współzależności. „Makbet” i scena brutalnego zabójstwa pełnego krwi przywołuje na myśl masakrę dokonaną przez bandę Charlesa Mansona na jego ciężarnej żonie i przyjaciołach. Brutalne uwiedzenie nieletniej bohaterki filmu „Tess” może być odebrane jako szyderczy stosunek do gwałtu na nieletniej – sprawy, która do dziś dręczy Polańskiego. Jego areszt domowy w Szwajcarii przypadkowo zbiegł się z pracami nad „Autorem widmo”, filmem o wyizolowanym pisarzu który ma stworzyć autobiografię brytyjskiego premiera. „Pianista” dotykał jego najwcześniejszych wspomnień z okresu wojny, zaś najnowszy film „Wenus w futrze” dotyka obsesyjnej relacji reżysera z aktorką. Role te zagrali jego żona Emmanuelle Seigner oraz łudząco podobny do Polańskiego Matthieu Amalric. [...]

Jego biografia pełna sukcesów i tragedii wciąż intryguje. Sam uważa, że im wyższe są wzloty tym cięższy upadek. W ostatnim czasie powstały na jego temat aż trzy pełnometrażowe dokumenty oraz nieautoryzowany film biograficzny „Polański – Bez cenzury”, do którego zapowiadany jest sequel. Głośny dokument Mariny Zenovich „Polański” ścigany i pożądany” odświeżył nierozwiązaną kwestię domniemanego gwałtu i przyczynił się – zdaniem reżysera - do niemal rocznego aresztu przed paroma laty. Film rzucał jednak nowe światło na osobę sędziego, który próbował zbudować karierę na głośnej sprawie. Jej ofiara - Samanta Geimer - niedawno napisała książkę, gdzie opisała piekło które przez wiele lat serwowały jej media.


Warsztat dyktatora
Jako reżyser Polański jest perfekcjonistą. Do jego ulubionych powiedzonek należy: „Jest świetnie, robimy jeszcze jeden dubel”. Początki jego twórczości w socjalistycznej rzeczywistości przyzwyczaiły go do artystycznego rozpasania. Budżet nie był nieograniczony, ale celem polskich produkcji nie był zysk finansowy. Stąd też filmowcy mieli możliwość podejmowania prób twórczych bez zważania na koszty. To sprawiło, że Polański przez całą karierę nie zważał na budżet i czas trwania zdjęć, doprowadzając czasem do finansowych katastrof jak w przypadku feralnych „Piratów”. Powodowało to wiele zatargów z producentami, ale jego pretensje zawsze miały uzasadnienie wynikające z dbania o detale. Na przykład do „Makbeta” polecił przygotować ręcznie szyte kostiumy, gdyż w średniowieczu nie znano maszyn do szycia.

Aktorzy również nie mają z nim łatwego życia, gdyż ma osobliwą metodę pracy. Uważa on, że aktorzy powinni złościć się na siebie a na niego w szczególności. Gerard Brach wspominał, że w scenariuszu zaznaczał nawet fragmenty, w których należało wydobyć z aktorów irytację. Z jednej strony pozwala im na próbne stworzenie inscenizacji, tak by instynktownie robili na ekranie to co czują. Dopiero po próbie dostosowuje pracę kamery do ich ruchów. Nie zadaje sobie jednak trudu analitycznych rozmów na temat gry - jego zdaniem mają grać tak długo, aż on mi powie, że jest dobrze. Stąd wielokrotnie powtarzane ujęcia.

Niektórzy skarżyli się na psychiczne znęcanie się. Przekonał Catherine Deneuve do tego, żeby przez osiem tygodni zdjęć unikała mężczyzn, co miało pomóc jej stworzyć rolę sfrustrowanej kobiety, która odcina się od ludzi i popada w schizofrenię. Nie mogąc wydobyć z Franceski Annis oczekiwanych emocji, zaszedł ją niespodziewanie w trakcie zdjęć i wypuścił jej przed nosem drażniący azotan amylu. Faye Dunaway wyrwał w głowy niesforny włos, który wciąż odciągał uwagę od kadru.

Często sam ustawia kamerę, gdyż interesuje go wyłącznie określony punkt widzenia – najczęściej perspektywa głównego bohatera. Jego pedantyczność w planowaniu scen dotyczy również dokładnego narysowania grymasów aktorów w danym ujęciu! Polański zwraca dużą uwagę na szczegóły, gdyż twierdził że ludzie pamiętają konkretne sceny, a nie całe filmy. Film składał się zatem ze scen-modułów, które musiały być pomyślane jako wbijająca się w pamięć samoistna całość. Publiczność wychodząc z kina ma zapamiętać najlepsze momenty na długie lata. Jego stały operator Paweł Edelman twierdzi, że zawsze szukają najprostszych rozwiązań w celu najlepszego opisania danej sytuacji. Polański nie lubi stylistycznych ozdobników, gdyż woli skupić się na esencji sceny.

Kilkakrotnie brał udział w obiecujących projektach, z których mogły powstać arcydzieła. Tak było z „Mistrzem i Małgorzatą” – amerykańską adaptacją dzieła Bułhakowa, które podobno jest nieprzekładalne na ekran. Polański uważa, że jego scenariusz to najlepsza adaptacja jakiej dotąd dokonał, jednak produkcja nie zamknęła budżetu. Z kolei megaprodukcja historyczna „Pompeje” upadła z powodu strajku aktorów a filmu „Huragan” nie był w stanie rozpocząć z powodu aresztowania w USA i prasowej nagonki. Sam z kolei nie podjął się reżyserii „Listy Schindlera”, gdyż uznał temat za zbyt osobisty.

Wciąż aktywny jako filmowiec nic nie stracił ze swojego oryginalnego stylu, a kolejne filmy potwierdzają jego kunszt. Dzięki „Pianiście” zdobył Oskara dla najlepszego reżysera, „Autor Widmo” zapewnił mu nagrodę dla najlepszego reżysera na festiwalu w Berlinie a „Rzeź” nagrodę dla najlepszego filmu w Wenecji. Najnowszy film „Wenus w futrze” niedawno miał światową premierę na festiwalu w Cannes a twórca już przygotowuje projekt zatytułowany „D” o francuskim Żydzie z XIX wieku, którego oskarżono o przekazanie tajnych informacji Niemcom. Jego miłość do kina znalazła wyraz w postaci etiudy do mozaikowego filmu „Kocham kino” z okazji jubileuszu festiwalu w Cannes. I choć na ekranie możemy podziwiać efekty jego pasji, to stojących za nimi motywacji raczej nie poznamy. Kiedy dziennik Liberation zapytał siedmiuset ludzi kina o powód, dla którego kręcą filmy, Polański krótko stwierdził: „Też się nad tym zastanawiam”.

pełna treść na stronie
magazynu Obraz i Dźwięk

Brak komentarzy: