Szukaj na tym blogu

wtorek, 12 września 2006

Blef Coogana

Kowboj w Nowym Jorku


"Blef Coogana" słusznie jest upatrywany jako przejście Eastwooda z westernu do filmów policyjnych. Coogan, zastępca szeryfa z Arizony, twardy, małomówny, stosujący własne zasady trafia do "nowojorskiej dżungli". Dżungli, gdzie aż roi się od różnych dziwaków i świrów, dżungli opanowanej przez rewolucję hipisowską. Lecz Coogan, mimo początkowego poczucia zagubienia, szybko odnajduje się w nowej sytuacji. Niestety jego metody budzą powszechne niezadowolenie. Nie tylko przestępców, ale i policji, która uważa, że brutalność Coogana jest niepotrzebna i bezprawna.


Niezrażony tym Coogan działa po swojemu i niestety co chwila wpada w tarapaty. Ucieka mu więzień, on ląduje w szpitalu, bez broni. W następstwie traci sprawę, ale się nie poddaje. Jest uparty, nie tylko w pracy, ale również we flirtowaniu. Jak sam mówi, po prostu bierze, co się należy. I choć wszyscy się nabijają z mitu kowboja, na przykład gdy zjawia się w dyskotece, Coogan nie jest pozerem. Jest prawdziwym kowbojem, któremu przyroda jest bliższa niż inni ludzie. Co więcej, całkiem nieźle zna się na psychologii behawioralnej. Uważa, że człowiek, kiedy jest ścigany, zachowuje się podobnie jak zwierzęta. I chociaż jest brutalny wobec kobiet, bardziej budzi naszą sympatię i zrozumienie od nowojorskiej policji. Posługuje się sprawdzonymi sposobami, a gdy te zawodzą, ucieka się do swojej inteligencji i z powodzeniem stosuje blefy. Jest równie bezwzględny jak przestępcy. Wątek ten zresztą znajdzie swoje rozwinięcie w "Brudnym Harry'm".

Wykonanie filmu jest dość udane. Świetne zdjęcia, choć kontrastujące pastelowe kolory, typowe dla lat sześćdziesiątych nie robią przyjemnego wrażenia. Dość ciekawa jest technika realizacji zdjęć. Mam tu na myśli zbliżenia w czasie bójek i montaż, np. gdy zamykają się w jednej scenie drzwi, a w następnym ujęciu widzimy już inne drzwi rozwalane pięścią przez Eastwooda. Również świetnie wypadły zdjęcia w klubie, gdzie kamera filmowała tańczących od dołu. Muzyka pozostawia jednak sporo do życzenia, często jej brakuje. Zwłaszcza w scenach akcji, czy miłosnych. Lalo Schifrin, autor paru niezapomnianych motywów, tym razem się nie popisał.

Podsumowując, film jest całkiem niezły. Momentami śmieszy ukazanie nowojorskiego życia. Można się zastanawiać, skąd oni wzięli takich odmieńców. Ta subkultura, do której należą choćby goście klubu, gdzie Eastwood szuka swego zbiega, jest bardzo dziwaczna. Może po prostu jestem z innego pokolenia i nie trawię tych smaczków tamtego życia? Ale wracając do tematu, na filmie tym ciąży brzemię jego słynnego następcy i nie sposób oglądać go bez porównywania go z "Brudnym Harrym".

wrzesień 2004

Blef Coogana 
Coogan's Bluff (1968) 
Reż: Don Siegel 
Wyk: Clint Eastwood, Lee J. Cobb, Susan Clark, Tisha Sterling 

ocena 4 

Brak komentarzy: