Szukaj na tym blogu

środa, 4 października 2006

Miami Vice

powrót ulubieńców na duży ekran


Powrót legendarnych bohaterów ulubionego serialu kryminalnego lat 80-tych stawiał przed jego twórcą olbrzymie wyzwanie. Michael Mann świadomy, że będzie musiał liczyć się z wygórowanymi oczekiwaniami wielbicieli "Policjantów z Miami" postanowił zmienić nieco formę, choć to dzięki niej serial stał się tak popularny wnosząc nową jakość produkcji na mały ekran. Największą zmianą jest oczywiście dobór obsady. Ale ponieważ minęło już 20 lat, z wiadomych przyczyn aktorzy musieli być młodsi. Obyło się nawet bez epizodów dawnych ulubieńców. Mann był bezwzględny. Zależało mu, by ukazać wersję kinową tak, jakby serial nigdy wcześniej nie istniał. Zrezygnował z popularnych piosenek pop, które zapewniły sukces "Policjantom" z lat 80-tych. Akcja nie toczy się już w eleganckich klubach Miami, film jest znacznie mroczniejszy od swego pierwowzoru.

Fabuła koncentruje się na ulubionym temacie Manna, czyli podwójnym życiu stróżów prawa, którzy aby myśleć jak przestępcy, muszą nimi poniekąd być. Sonny i Rico infiltrują środowisko handlarzy bronią i narkotyków, by sprawdzić kto wydał na śmierć ich informatora. Nie mający szczęścia do kobiet Sonny zakochuje się w kobiecie gangstera. Poza tym obaj muszą poradzić sobie z niełatwą przecież przestępczą robotą jako przemytnicy, by być wiarygodnymi. Fabuła dość banalna, a jednocześnie niejasna, bo równie dobrze można oglądać film bez wsłuchiwania się w dialogi. Film nie niesie żadnego przesłania, niczego nie uczy, ani nawet też za bardzo nie angażuje. Niestety reżyserowi świetnego "Zakładnika" nie udało się stworzyć interesującej treści filmu - zdaje się, że jedynymi wabikami miało być wskrzeszenie uwielbianych niegdyś bohaterów.

Jednak film wcale nie jest zły, jeśli spojrzeć na niego pod kątem wrażeń estetycznych. Kręcony w uroczych krajobrazach Ameryki Południowej (Peru, Dominikana, Paragwaj) a także w samym Miami przypomina ruchome pocztówki z ciepłych krajów. Szczególnie w sekwencjach podróży czy to łodzią czy samolotem, których w filmie jest zdecydowanie za dużo, gdyż nic nie wnoszą do niego, poza tym, że cieszą oko. Wspomnę też o wizualnym podobieństwie aktorów do swych pierwowzorów, co ma również niewątpliwy wpływ na odbiór.

Colin Farrell może nie dorównuje talantem Tomowi Cruise'owi, ale dobrze się prezentuje w image'u Sonny'ego Crocketta. Jeśli przyjąć, że koncentrujemy się na wizualnej warstwie filmu, to Farrell jest dobrym aktorem. Większego pola manewru nie posiadał Jamie Foxx, który potrafi tworzyć świetne kreacje. Lecz niestety choć pomysł na reaktywację bohaterów wyszedł od niego, i mimo że Jamie zdobył Oskara, na niewiele się to zdało bo w filmie ma niewiele do zagrania. Aktorzy raczej reagują na wydarzenia niż grają, nie widać w nich cienia wątpliwości czy autorefleksji, jakmi zwykle charakteryzują się bohaterowie filmów Manna działający po dwóch stronach prawa. Między oboma partnerami nie ma też nici przyjaźni i zaufania, jakie było widoczne na pierwszy rzut oka między Donem Johnsonem, a Philipem Michaelem Thomasem. Świetnie natomiast wypada znakomita chińska aktorka Gong Li, która dostała szanse zagrania twardej i zimnej kobiety w nietypowym dla siebie kinie akcji. Li jest tajemnicza i nieodgadniona, jej bohaterka wykonuje swą profesję od lat, ale skrycie marzy by z tym kiedyś skończyć.

Uważam iż sugestia Manna, by traktować ten film, jakby przed nim nie było serialu jest nie do przyjęcia. "Policjanci z Miami" wywarli zbyt wielki wpływ na kulturę a także sposób robienia filmów, by udawać, że nigdy nie istnieli. Co najwyżej można przymknąć oko na próbę przywrócenia bohaterów do życia dwie dekady później, która wypada słabo pod względem dramatycznym, chociaz serial właśnie nietuzinkowej fabule i zawiłym relacjom społecznym zawdzięczał swą popularność. Jeśli jednak jak już pisałem skupić się na warstwie obrazowo-dźwiękowej wyłączając logiczne myślenie (co chyba często zdarza się mimowolnie przy gorszej jakości produkcjach) można podziwiać piękne zdjęcia ilustrowane nastrojową muzyką tworzące swoisty hołd "dawnym bohaterom".

październik 2006

Miami Vice  
Miami Vice (2006) 
Reż: Michael Mann 
Wyk: Colin Farrell, Jamie Foxx, Gong Li, Barry Shabaka Henley 

ocena 4 

Brak komentarzy: