Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

DV: Sztuka myślenia o zdjęciach w filmie

Kiedy przystępujemy do zdjęć na planie filmowym, zakładam że posiadamy już wizję tego, co zamierzamy nakręcić. Kiedyś starzy mistrzowie uczyli swych podopiecznych tego, że powinni wiedzieć co zamierzają sfotografować jeszcze zanim spojrzą w obiektyw i nacisną spust. Teraz jest zupełnie odwrotnie. Technologia umożliwia nam robienie nie tylko zdjęć, ale również świetnej jakości materiałów wideo za pomocą telefonów komórkowych. Na bieżąco otrzymujemy podgląd efektu końcowego, nie musimy czekać na odbitki z laboratorium. Dopiero po zrobieniu zdjęcia, czy nakręceniu ujęcia, zauważamy co można poprawić. Sądzę, że nadal warto trzymać się metody, która sprawdzała się przez ponad sto lat i nadal się sprawdza.

"Kiedyś zapytałem Akirę Kurosawę, dlaczego w filmie „Ran” kadrował ujęcie w pewien szczególny sposób. Odpowiedział, że gdyby przepanoramował kamerę o jeden centymetr w lewo, byłoby widać fabrykę Sony, a jeśli przesunąłby kamerę w prawo, byłoby widać lotnisko – żaden z tych obiektów nie był zgodny z epoką samurajów pokazywaną w filmie. Tylko osoba, która pracowała przy danym filmie, wie jaka decyzja wpłynęła na dany efekt."
(Sidney Lumet, „Making Movies” 1995)

Film pozornie różni się od fotografii tylko tym, że rejestruje ruchomy obraz, któremu towarzyszy dźwięk. Przy filmie również należy zadbać o odpowiednią kompozycję i oświetlenie, ale mając w świadomości nie pojedyncze ujęcie lecz ich serię – liczy się to jak poszczególne ujęcia będą tworzyć sekwencję. Przy planowaniu sekwencji ujęć niezastąpionym narzędziem jest storyboard, o którym pisałem w jednym z wcześniejszych artykułów. Wspomnę tylko, że zaoszczędza nam on czas na planie tracony na improwizowanie. Nawet jeśli pod wpływem impulsu chwili chcemy zmienić plan zdjęć, warto narysować wcześniej storyboard jako rodzaj zabezpieczenia przed brakiem inspiracji na planie.

VIDEO STORYBOARD
Jeśli przygotowujemy się do skomplikowanego pod względem wizualnym filmu, możemy ułatwić sobie zadanie planując tzw. video storyboard. Widziałem kilkakrotnie jak dobrze przekłada się to na późniejszy efekt. Wystarczy umówić się z aktorami na próby scenariusza, gdzie w prowizorycznych warunkach będą odgrywać poszczególne sceny. Jeśli mamy dostęp do lokacji, w której będą toczyć się zdjęcia, to tym lepiej. Aktorzy przyzwyczają się do układu poszczególnych mebli i rekwizytów, a ich choreografia poprzez powtarzanie ruchów stanie się naturalna. My zaś wyposażeni w lekką kamerę wideo mamy pole do popisu przy sprawdzaniu poszczególnych ujęć. Możemy filmować zgodnie z naszym storyboardem, a później nanosić poprawki, by dostosować ujęcia do gry aktorskiej i testować alternatywne podejścia. Bez charakteryzacji, bez kostiumów i świateł - tylko aktorzy i kamera. 

Korzystałem z tego narzędzia kilkakrotnie, widziałem jak to robiono przy filmach „Desperado” czy „Jaja w tropikach” i mogę to śmiało polecić, jeśli tylko dysponujemy zapasem czasu. Z video storyboardu można roboczo zmontować układkę odpowiadającą kształtowi późniejszego filmu. Dużym plusem tego rozwiązania jest to, że zanim jeszcze ruszy produkcja ze sztabem ludzi, naocznie przekonamy się czy mieliśmy rację obierając taki a nie inny sposób opowiadania. Oczywiście na podobnej zasadzie działają animatiki, które potrafią oddać nawet odbicie światła w środowisku 3d. Nie są w stanie jednak bazować na naturalnej grze aktorów, animatorzy nigdy nie stworzą tak realnej (i naturalnej) mowy ciała. Warto wspomnieć, że sekwencje wirtualnej rzeczywistości w filmie „Sala samobójców” powstawały na bazie video storyboardu z żywymi aktorami, co dodało animowanym postaciom więcej cech ludzkich. [...]

więcej w kwietniowym numerze
Digital Vision

Brak komentarzy: