Szukaj na tym blogu

piątek, 12 października 2012

DV: Szlifowanie montażu

W poprzednich odcinkach "Przewodnika filmowca" była mowa o przygotowaniach do montażu oraz samym akcie łączenia poszczególnych ujęć. Każdy, kto choć trochę zajmował się działaniami kreatywnymi, wie że tajemnica sukcesu leży tak naprawdę w ostatnich szlifach. Niechlujne przejścia poziomu ścieżki dźwiękowej, błędy w oświetleniu czy amatorska czołówka mogą zniechęcić widzów, a praca przy takich detalach – z uwagi na drobiazgowość – wymaga czasu i uwagi. A co jeśli trzeba nagle zmienić istotny wątek fabuły?

Pewnym ratunkiem dla nas może być określenie zawczasu planowanej długości materiału. Jeśli projekt nie mieści się w zakładanym metrażu, skrócenie go może być wyzwaniem. Spoty reklamowe zwykle mają długość 30 lub 60 sekund. Przygotowując krótkometrażówkę, tzw. shorta, należy pamiętać że większość festiwali nie przyjmuje filmów dłuższych niż 30 minut (wliczając w to napisy), a niektóre ograniczają się do 10 minut. Jeśli osoby układające program festiwalu mają do wyboru jeden półgodzinny filmu i dwa piętnastominutowe, wybiorą dwa krótsze, bo bardziej urozmaicą program. Jak widać diabeł tkwi w szczegółach, dlatego powinniśmy je dopracować do perfekcji.

Fine Cut czy fajne cięcie?
W amerykańskiej terminologii poszczególne etapy montażu określa się specyficznymi nazwami. Pierwsza wersja robocza nosi nazwę Rough Cut. Oznacza ona taki układ sekwencji, z którymi zgadza się reżyser i producent, a ujęcia są już poukładane zgodnie z kolejnością i ciągłością, choć wciąż można je zmienić. Następnie jest Fine Cut, czyli wersja, w której skupiono się już nie na całym filmie, ale jego poszczególnych detalach wzmacniając rytm i strukturę filmu. Final Cut to już wersja ostateczna, osiągnięta po współpracy z inżynierem dźwięku, kompozytorem i po dodaniu napisów.

Dlaczego o tym wspominam? Nie warto się skupiać na korekcie barwnej poszczególnych ujęć, jeśli nie mamy jeszcze ustalonej struktury. Później może się okazać, że musimy usunąć ujęcia, którym poświęciliśmy tyle uwagi. Z tego powodu warto podzielić montaż na kilka przebiegów wyznaczając deadline dla każdego z nich. Po ukończeniu danego etapu można na jakiś czas odstawić materiał, by następnie spojrzeć na niego świeżym okiem, najlepiej w towarzystwie zaprzyjaźnionych doradców. Dobrą opcją jest tu wykorzystanie możliwości jakie oferuje YouTube - nie musimy wgrywać filmów z publicznym dostępem. Wystarczy, że wgramy roboczą wersję jako prywatny klip i udostępnimy go wybranym użytkownikom. W ten sposób klip pozostanie bezpieczny, a osoby z kręgu wtajemniczenia w dowolnym dla siebie miejscu i czasie będą mogły go obejrzeć i skomentować. YouTube umożliwia nawet dokładne wskazanie kodu czasowego, do którego odnosi się komentarz. Ja w ten sposób przyspieszyłem zbieranie opinii na temat efektów wizualnych, długości cięć czy korekty barwnej z ekipą rozsianą po różnych miejscowościach. [...]

więcej w październikowym numerze Digital Vision

Brak komentarzy: