Szukaj na tym blogu

piątek, 17 października 2003

Triumf woli

czy też, jak kto woli, triumf partii.


Byłem ostatnio w kinie na filmie, którego większość ludzi starszego pokolenia, zwłaszcza Polaków, wolałaby nigdy nie widzieć, i nigdy o nim nie słyszeć. Jest to bowiem dokument z lat 30-tych o VI zjeździe partii NSDAP. Ukazuje Hitlera i jego towarzyszy oraz naród niemiecki w czasach szczytu i uznania międzynarodowej opinii za zasługi (wydobycie kraju z zapaści gospodarczej po I wojnie światowej). My znamy go dziś jako tyrana. I nie mam zamiaru go usprawiedliwiać, lecz byłem ciekaw, jak to wyglądało przedtem. Przed II wojną światową, przed atakiem na Westerplatte. Kim był Hitler i kim byli członkowie NSDAP, kim byli Niemcy. Postanowiłem zobaczyć, o co w tym wszystkim chodzi. Zobaczyć, jak to wtedy wyglądało.


Jest to film dokumentalny, a jednocześnie propagandowy. Widać to w każdej scenie, począwszy od ujęć twarz zafascynowanej młodzieży, poprzez płomienne przemówienia członków NSDAP, skończywszy na defiladzie wojsk. Reżyserka nie musiała się specjalnie starać. Uśmiech, jak się zdaje był na każdej twarzy osób ukazanych w tym filmie. No może poza jedną, najważniejszą. Hitler, przyczyna tego całego zamieszania, pozostaje niewzruszony. Na początku filmu zdaje się, jakby sam nie był pewny tego, co stworzył. Jakby nie dowierzał prawdziwości słów ludzi, którzy z taką ochotą gotowi są oddać za niego życie. Jakby nie był pewny, czy nie są to tylko puste deklaracje. Biorąc pod uwagę jego plany na przyszłość, był to powód do zmartwień. Reżyserka specjalnie nie stara się na początku filmu przedstawić wodza. Sprawia to wrażenie pewnej tajemnicy. Hitler się pojawia, i gdy zdaje się, że zaraz padną jakieś słowa, następuje ściemnienie i następna scena. Pierwsze dialogi, a właściwie monologi, pojawiają się dopiero w czasie wystąpień członków NSDAP, którzy wychwalają idee Hitlera, ukazują go, zresztą nie bez powodu, jako męża opatrznościowego. Scena "odprawy" robotników, mających budować autostradę, ustawionych w równe kolumny, do złudzenia przypomina defiladę wojskową. Jedynie szpadle zamiast karabinów różnią tych ludzi od żołnierzy. Lecz wszystko inne pozostaje to samo. Panuje wręcz wojskowa dyscyplina. Wszyscy stoją równo, a gdy się poruszają, ich ruchy są zsynchronizowane. Wszystkie łopaty poruszają się z zadziwiającą precyzją. Robotnicy właściwie są w pewnym sensie armią. Walczą przecież o nowe Niemcy. Roboty publiczne, jak wiadomo, ożywiły niejedną gospodarkę. Dlatego Hitler jawi się jako dobroczyńca ludności. I to nie tylko dla Niemców, ale i dla ówczesnego świata. Wszak Mussoliniego podawano za przykład i wzór w niejednym państwie. To może jako wyraz docenienia tych wysiłków film zyskał nagrodę na festiwalu.

Hitler oczywiście nie zdradza swoich planów podboju świata. Najpierw bowiem musi podbić Niemcy. Zjednoczyć. Zrobić, jak mówi, z każdego Niemca narodowego socjalistę. Lecz członkami partii mogą być tylko najlepsi. Jego słowa wywołują niewyobrażalną euforię, ludzie zdają się patrzeć w niego jak w obrazek. Oddają mu swoją młodzież, by się nią zaopiekował. Hitler nie toleruje sprzeciwu, ale film pokazuje, że nikt się nie ośmiela nawet mieć takich myśli. Wszyscy są szczerze urzeczeni swym Wodzem. Jego przemówienia przypominają, choć jest to dość drastyczne porównanie, spotkania Papieża z wiernymi w czasie pielgrzymek. Z jednym wyjątkiem. Niemcy stoją przed Hitlerem na baczność, oddają mu cześć wyciągniętą w górę ręką i okrzykiem 'Sieg heil' na ustach. Nikt nie zdaje się być znudzonym czy też niezainteresowanym, bo wszystkim się udziela entuzjazm. Hitler jednak cały czas ma napiętą minę, co momentami wygląda komicznie. Jest tak poważny, że aż niepoważny. W jego ruchach nie ma gracji, nie jest wysoki, sprawia wrażenie, jakby by był nieco zagubiony będąc na oczach tylu ludzi. Może dlatego zachowuje taką powagę, by nie dać po sobie poznać swych prawdziwych emocji? Lecz emocje biorą u niego górę na przemówieniach, gdzie używa nadmiernie intonacji głosu. Gestykuluje, pozując na wodza, krzyczy. I choć dzisiaj takie zachowanie po prostu śmieszy, ówcześni byli nim zafascynowani. Trochę podgłupiasto wypada Goebbels zapowiadający przemówienie wodza. Rzuca paroma chwytliwymi, acz bezsensownymi hasłami ("Hitler to Niemcy" itp.), które jednak wywołują niezwykły poklask wśród zgromadzonych. Pozostali członkowie partii w swych przemówieniach używają podobnej, jeśli nie głośniejszej, intonacji jak sam Hitler.

Film, jak na tamte czasy, zdumiewa rozmachem. Ujęcia z samolotu na początku filmu świadczą o wysokim budżecie. Był wszakże niejako kręcony na zamówienie. Dużo w nim pieśni żołnierskich, oczywiście niemieckich. A Niemcy mają dużą intuicję w sprawach muzycznych. Reżyserka koncentruje się na życiu zewnętrznym partii, tj. ukazuje obóz dla młodzieży, przemówienia, roboty publiczne, wreszcie defilady wojskowe. Nie ukazuje kulisów rządzenia, nie zdradza żadnych rasistowskich postaw. Jest to więc typowy film propagandowy, dla mas. Prezentują taki wizerunek tego zjawiska, jaki Niemcy znali i jaki chcieli znać. Bardzo patetyczny, ale ostatnie sekwencje z defiladami są zbyt długie i... nudne. Hitler traktował je bardzo poważnie, skoro potrafił tak długo trzymać rękę do góry w pozdrawiającym geście. Choć sam zdawał sobie sprawę z pewnej sztuczności tych 'pokazów teatralnych', o czym wspomniał w swym przemówieniu. Wiedział, że 'inni' tak to odbiorą. Był to jednakże pokaz siły i potęgi nowego państwa, jakim były ówczesne Niemcy. I już niedługo potem się okazało, do czego wykorzystano tą potęgę i sytuację, w jakiej znalazła się Europa. Wszak bez przyzwolenia, bez kolejnych małych ustępstw ze strony 'władców tamtego świata', Hitler nie odważyłby się urozmaicić historii. A jednak.

Podsumowując, film jest swego rodzaju ciekawostką, zwłaszcza dla miłośników historii, ale też i historii filmu. I jest to najważniejszy powód, dla którego warto go zobaczyć. Warsztat jest niezły, choć jak już wspominałem, zbytni patetyzm sprawia, że film robi się momentami nudny. Warto jednak zobaczyć jak tworzyła się historia.

październik 2003

Triumf woli 
Triumph des Willens (1934) 
Reż: Leni Riefenstahl 
Wyk: Adolf Hitler, Herman Goering, Hans Frank, Rudolf Hess, Heinrich Himmler 

ocena 2 

Brak komentarzy: