Szukaj na tym blogu

wtorek, 17 sierpnia 2004

Pozew o miłość

"Trzeba nam, trzeba dbać o tę miłość"


Daniel i Audrey to adwokaci specjalizujący się w sprawach rozwodowych. Jak nie trudno się domyślić, na brak pracy nie narzekają. Zwłaszcza, że należą do najlepszych - żadne z nich nie przegrało żadnej sprawy. Dopóki nie stanęli naprzeciw siebie. Audrey to typ kobiety pracującej, która nie ma czasu na życie osobiste. Jest zawsze dokładna, pracowita. Nie spotyka się z mężczyznami, jest samotna z wyboru. Daniel to jej przeciwieństwo. Sprawia wrażenie wiecznego luzaka, niechluja, a nawet szaleńca. Ale jego metody przynoszą całkiem niezłe efekty i sama Audrey się dziwi, skąd on ma czas poza pracą na pisanie książki i wywiady dla telewizji. Daniel nie przejmuje się swoim otoczeniem, a jego dość aroganckie zachowanie jest mimo wszystko tolerowane przez innych.


Czy tych dwoje tak odmiennych ludzi może coś łączyć? Wydaje się, że oprócz chęci wygrania sprawy za wszelką cenę - nic. Tym czymś jednak okazuje się być miłość. Nieuświadomione uczucie, które ich zbliża do siebie. Nie znoszą się wzajemnie, a konkretnie Audrey nie znosi Daniela. Ale coś ją w nim urzeka, dlatego przyjmuje kolejne wyzwania. Wybiera się z nim na kolację, na której pije z nim alkohol jak równy z równym. Choć sama sobie zaprzecza, że coś do niego czuje.

Podczas imprezy w Irlandii oboje pijani, nieświadomi tego co robią, wzięli ze sobą ślub. I by nie wywoływać skandalu postanawiają udawać małżeństwo. Zamieszkują razem, i choć w osobnych pokojach, stopniowo zbliżają się do siebie. Zapowiada się dobrze, lecz chwila ta kończy się, gdy Daniel wykorzystuje w sądzie dowód przeciw klientowi Audrey, który znalazł w jej mieszkaniu. Pojawia się pytanie o to, jak daleko mogą sobie ufać. Audrey żąda rozwodu. Jest typową hipokrytką. Potrafi mówić, że należy dbać o związek, a innym razem, że biznes to biznes.

Scenariusz filmu jest bardzo ciekawie przemyślany, nie brak w nim zwrotów akcji. Akcja przebiega dość nieoczekiwanie i chwała scenarzyście za oryginalność, a nie schematyczność. Sytuacje są naprawdę komiczne, a na brak śmiechu nie można narzekać.

Brosnan z upodobaniem od kilku lat ironizuje swój wizerunek dżentelmena. Robił to nie tylko w "Krawcu z Panamy", ale nawet jako James Bond w "Śmierć nadejdzie jutro", gdzie z długimi włosami i zarostem, ubrany jedynie w piżamę paradował przez hotelowy hol. I chyba jest jedynym aktorem, lub przynajmniej jednym z niewielu, któremu takie niechlujstwo uchodzi płazem. Może dlatego, że przyzwyczailiśmy się go oglądać w elegancko skrojonym garniturze i spodziewamy się, że zaraz się przebierze, co też zresztą Brosnan robi. Albo też dlatego, że to nie szata zdobi człowieka, lecz człowiek szatę, a Brosnan we wszystkim wygląda dobrze. Julianne Moore, będąca raczej w rozkwicie swojej kariery, tworzy godną uwagi rolę, choć nie jest ona na miarę Oskara. Potrafi oddać śmieszność postaci, którą gra, ale także i jej dramat. W roli jej matki, chcącej na zawsze pozostać nastolatką, wystąpiła Frances Fisher, niegdysiejsza towarzyszka życia Clinta Eastwooda. Co ciekawe, w rzeczywistości starsza od Julianne o 8 lat. Jednym z producentów filmu jest oczywiście Brosnan, który jako Irlandczyk kochający swój kraj nie mógł sobie odmówić przyjemności kręcenia zdjęć w swej ojczyźnie, a nawet popisać się znajomością środowiska lokalnego.

siepień 2004

Pozew o miłość 
Laws of Attraction (2004) 
Reż: Peter Howitt 
Wyk: Pierce Brosnan, Julianne Moore, Frances Fisher 

ocena 4 

Brak komentarzy: