Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 30 sierpnia 2004

Pojutrze

Epoka lodowcowa


Po tragedii z 11 września zdawało się, że nieprędko powstanie film katastroficzny, zwłaszcza taki, którego akcja będzie toczyć się w Nowym Jorku. Nic bardziej błędnego. Specjalista od katastrof Roland Emmerich po inwazji kosmitów i Godzilli tym razem straszy nas niszczącą siłą przyrody.


Fabuła przedstawia się mniej więcej tak. Pewien profesor ma teorię dotyczącą globalnego ocieplenia. Wg niego ocieplenie to w wyniku swoistego paradoksu doprowadzi do następnej epoki lodowcowej. Ma to nastąpić za 100, może 1000 lat. Lecz dziwnym zbiegiem okoliczności epoka ta zaczyna się na naszych oczach, kilka dni po ogłoszeniu swej teorii. Film jest zgodny z receptą Hitchcocka, mówiącą, że film powinien zaczynać się trzęsieniem ziemi, a dalej napięcie powinno rosnąć.

Nie można mieć mu za złe, że koncentruje się tylko na kilku wątkach. Nie sposób bowiem fizycznie objąć całego ogromu globalnej katastrofy. Film jednak w moim mniemaniu może posłużyć jako punkt wyjścia dla własnych przemyśleń i refleksji. W końcu widzowie są dość inteligentni i mają do dyspozycji wyobraźnię, dlatego też mogą sobie sami w swoim zakresie dopowiedzieć to, czego nie pokazano w filmie.

Najbardziej może drażnić skupienie się tylko na Ameryce i idealizowanie amerykańskiego rządu, a także naiwność scenariusza i pewna przesada w pokazywaniu faktów. Wszystko to jednak sprowadza się do jednego, co jest największym, choć myślę zbyt ważnym, atutem filmu - widowiskowości. Takich zniszczeń nie widzieliśmy jeszcze w żadnym filmie. Ludzie nauki, pewnie będą mieć niezły ubaw, ale dla kinomana-laika, będzie to niezapomniane wrażenie. Emmerich zatrudnił nieco już zapomnianego Dennisa Quaida, zaoszczędzając tym samym na gwiazdach pierwszego kalibru. Podejrzewam, że dzięki temu mógł więcej budżetu przeznaczyć na efekty specjalne. Bo specjalnie trudnych ról do zagrania, godnych wielkiego gwiazdora, nie było. A szkoda, bo katastrofa mogłaby być punktem wyjścia do ukazania znacznie większych ludzkich dramatów, tak jak to zrobił Camus w swej najsłynniejszej książce pt. "Dżuma". Podsumowując, Emmerich przedstawił nam jedną z możliwych wersji wydarzeń. My, widzowie z dużą wyobraźnią, możemy na własny użytek urozmaicić to na swój sposób. Na pewno sobie jednak uświadomimy, wyobrażając sobie co by było z nami w takiej sytuacji, ogrom sił przyrody i słabość człowieka.

Globaliści mogą wyjść z seansu z uśmiechem na twarzy, bo "bogata północ" została doszczętnie zniszczona, a jej mieszkańcy z pokorą proszą kraje trzeciego świata o azyl. Cóż za piękny paradoks.

siepień 2004

Pojutrze 
The Day After Tommorow (2004) 
Reż: Roland Emmerich 
Wyk: Dennis Quaid, Jake Gyllenhaal, Emmy Rossum, Dash Mihok, Jay O. Sanders, Sela Ward 

ocena 3 

Brak komentarzy: