Szukaj na tym blogu

środa, 15 września 2004

Kariera Nikosia Dyzmy

Kariera nie dla frajera


"Kariera Nikosia Dyzmy" to całkiem niezła komedia w stylu "Kilera" Juliusza Machulskiego. Może nawet lepsza. Znów mamy do czynienia ze zwykłym, szarym obywatelem - jednym z nas. Nikoś Dyzma to grabarz, któremu w życiu nigdy nic nie wyszło. Kiedy wszyscy szmuglowali, jego jednego złapali. Życiowy nieudacznik, który jednak ma talent demagogiczny. No, może nie aż tak, ale swymi mowami pogrzebowymi, w których się "specjalizuje", skutecznie wpływa na emocje ludzi. I mógłby dalej chować zmarłych, wygłaszać mowy pogrzebowe i w wolnym czasie popijać wódkę, ale oto dziwnym trafem dostaje przepustkę do lepszego świata.


Trafia na przyjęcie, nikomu nie znany, gdzie koncentruje się głównie na konsumpcji. I na tym by się skończyło, gdyby przypadkiem wiceminister go nie trącił, a ten nie zrobił mu awantury. Nikoś natychmiast staje się sensacją wieczoru, a nawet dostaje propozycję pracy. Zaskoczony takim obrotem rzeczy postanawia wykorzystać swą szansę. I choć sam, wbrew powszechnej opinii, kiepsko się orientuje w polityce i ekonomii, wkrótce staje się najbardziej godnym zaufania politykiem.

Nikoś jest populistą, ale i patriotą. Jak sam twierdzi ma polski organizm, który jest przystosowany tylko do polskiej żywności. Swym bezobcesowym i prostolinijnym, ale szczerym zachowaniem, szybko zyskuje sobie sympatię najbardziej wpływowych ludzi w kraju. Dyzma jest jednak łasy na urzędy i wygody. Nie przychodzi do biura, po to, żeby pracować. Ma osobistego szofera, jeździ służbową Lancią, no i mieszka w willi. W końcu mu się należało po tylu latach niepowodzeń. Film ukazuje nam życie ludzi związanych z "grupą trzymającą władzę", jak to się ostatnio modnie określa. I nie do końca wiadomo, na ile jest to odbite w krzywym zwierciadle, na ile prawdziwe. Polacy zapewne domyślają się, że tak właśnie wygląda polski rząd, dlatego też należy ich wszystkich wysadzić w powietrze. Cudzoziemcy zapewne pomyślą, że to niemożliwe. Ale jeśli tak wygląda prawda, to gorzej już być chyba nie może. Okazuje się, że lata studiów, certyfikaty, dyplomy, nawet prestiżowy Oxford nie są ważne. Przynajmniej nie w Polsce. Tutaj liczy się spryt i cwaniactwo, których Dyźmie nie brak. Zresztą nie tylko jemu. Rządzący nie kryją się ze swoją mentalnością - "co się martwisz, jak nie będzie koniunktury za dwa lata to i tak będzie już rządzić opozycja". Typowa sarmacka prywata jednak przetrwała do cywilizowanego XXI wieku.

Ciekawostką jest, że Dyzma robi karierę po tym, jak obraził wiceministra, którego zagrał sam Lew Rywin. Jakże podobny do tego Rywina znanego nam z późniejszej afery Rywingate, nieustępliwego i pewnego siebie. Mniej więcej w czasie kręcenia filmu Rywin złożył wizytę u Michnika. Czyżby w ten sposób puszczał oko do widza? A może nie sądził, że sprawa wypłynie? Kto wie?

Film się ogląda bardzo przyjemnie, jest się z czego pośmiać. Udane są zwłaszcza dialogi, ale pojawia się zdecydowanie za dużo wulgaryzmów. W polskim kinie, zwłaszcza na początku lat 90-tych, dominowały wulgaryzmy i golizna. Zresztą moja matka uważała to nawet za znak rozpoznawczy, mówiła "oho, polski film". Z czasem wulgaryzmy weszły do popularnego słownictwa obecnego nie tylko wśród ludzi marginesu. Ba, ich używanie stało się modne. Stały się potwierdzeniem nonkonformizmu, albo i swawoli Polaka. Jeśli idzie o goliznę, polskie kino chyba zaczęło wreszcie wyczuwać subtelne różnice w jej ukazywaniu. Najlepszym przykładem jest ten film, gdzie nie brak nagich kobiet, ale są one ładne, opalone i zgrabne, a ich ukazanie jest dość uzasadnione. Nie jest to tylko zachcianka reżysera. Odkąd pojawił się rynek porno, reżyserzy filmowi nie muszą już dbać o gusta mało wymagających widzów. Mogą pokazywać piękno kobiecego ciała z właściwym mu szacunkiem.

Jednak poza wulgaryzmami, moralnie wątpliwym przesłaniem największą wadą tego filmu jest dźwięk. Film został nakręcony w roku 2002, a mimo to dźwięk się "rozpływa". Jest niezsynchronizowany z obrazem, zwłaszcza w pierwszej połowie filmu. Efektem tego wypowiadane przez aktorów słowa nie pasują do ruchu ich warg. Chodzi wprawdzie o ułamki sekundy, ale to się naprawdę da słyszeć. Wstyd, żeby w dobie cyfrowej techniki polskim filmowcom zdarzają się takie błędy.

wrzesień 2004

Kariera Nikosia Dyzmy 
Kariera Nikosia Dyzmy (2002) 
Reż: Jacek Bromski 
Wyk: Cezary Pazura, Anna Przybylska, Andrzej Grabowski, Krzysztof Globisz, Olgierd Łukaszewicz, Lew Rywin 

ocena +3 

Brak komentarzy: