Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 4 października 2004

Zakładnik

Taxi zawodowiec


Michael Mann to wybitny specjalista od filmów kryminalnych. "Złodziej", "Gorączka", czy też seria "Policjantów z Miami" to jedne z najlepszych kryminałów w historii kina. "Zakładnik" to również kryminał, lecz dla odmiany nie ma tu policjantów i złodziei. Bohaterami są Max, kierowca taksówki wplątany wbrew własnej woli w ogół wydarzeń, i Vincent, który jest klientem owej taksówki. Vincent ma tej nocy dokonać sześciu egzekucji. Jest bowiem płatnym mordercą do wynajęcia.

Do głównych ról zaangażowano znanego zarówno z filmów akcji jak i dramatów Toma Cruise'a, a także zdobywającego dopiero sławę Jamiego Foxxa. I trzeba przyznać, że Foxx swą wiarygodnością spycha Cruise'a na plan dalszy. Jamie Foxx wystąpił w filmach takich jak "Ali" Michaela Manna, czy "Męska gra" Olivera Stone'a. Prowadził też własne show w telewizji, a nawet ubiegał się o rolę w "Jerry'm Maguire", za którą Cuba Gooding Jr. dostał Oskara. Jego postać w "Zakładniku" jest bardzo wiarygodna i widać przemianę, jaka się w nim dokonuje.

W Hollywood wykorzystuje się często sympatyczną postać do kreowania ról czarnych charakterów, lecz aktorzy ci najczęściej boją się reakcji widowni. Kevin Costner, pieszczoch Ameryki wypadł całkiem nieźle w "Doskonałym świecie", lecz już w "3000 mil do Graceland" zwyczajnie nie miał pomysłu na rolę. Henry Fonda bał się, że publiczność go nie zaakceptuje jako zimnokrwistego zabójcę Franka w "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", a tymczasem okazało się, że to jedna z jego najlepszych ról. Od dawna chciałem zobaczyć Cruise'a jako zimnego drania, a przedsmak tego miałem w "Mission Impossible 2". I nawet nieźle mu to wyszło. Cruise gra chłodno i beznamiętnie. Lecz taką właśnie gra postać. Nie budzi sympatii swymi uczynkami, ale jak wiadomo pięknym ludziom przypisujemy dobre cechy. I Cruise zdaje się puszczać oko do widowni, gdy rozmawia z matką Maxa w szpitalu, albo w klubie jazzowym o muzyce z Danielem, udaje sympatycznego i miłego faceta. Jedynie Max zna prawdę. Ucharakteryzowany na szarego człowieka, który w zamierzeniu ma się nie rzucać w oczy, wygląda nawet nieźle, ale jeśli tak mają wyglądać zwykli ludzie, to ja też tak chcę. Z taką buźką po prostu nie sposób nie zwrócić na siebie uwagi, a profesja zabójcy tego wymaga jak żadna inna. I co by tu nie mówić, ale to nie jest popisowa dramatyczna rola Toma. W końcu nie miała taką być, bo w jego możliwości ("Urodzony 4 lipca", "Jerry Maguire") nie wątpię. A w scenach akcji wypada naprawdę niesamowicie. No i jego głos jest bardziej męski.

Choć pomysł scenariusza wydaje się być banalny, to jednak udało się z niego stworzyć niezłą historię, a nie jedynie popis strzelanin i pościgów. Można się jedynie przyczepić do zbytniego filozofowania: "Wsiadłem to taksówki Zygmunta Freuda dla ubogich". Vincent ciągle mówi o dostosowywaniu się do nowych warunków, o I-ching i teorii Darwina. Nie brakuje mu również czarnego humoru, gdy porównuje swoje ofiary do ofiar w Ruandzie, którymi nikt się nie przejmuje. Zarówno Vincent jak i Max próbują sobie nawzajem udowodnić, że to właśnie ich sposób postrzegania rzeczywistości jest najlepszy. Max mimowolnie uczy się od cynicznego Vincenta asertywności, ale też i działania, zamiast rozmyślania nad tym, co by tu zrobić. W końcowej części filmu Max się zmienia z nieśmiałego idealisty w zdeterminowanego człowieka czynu. Vincent jest wychowankiem domu dziecka. Max mu zarzuca, że jest wredny, nie potrafi czuć, co myślą inni ludzie. Vincent, choć świadomy swych wad, nie zamierza się zmienić. Gdy umiera w metrze zdaje się zgadzać z Maxem.

Największym atutem tego filmu jest jednak muzyka. Rzadko w filmach zdarza się, by piosenki tak dobrze ilustrowały nastrój chwili. W doborze piosenek widać pewną nostalgię za "Policjantami z Miami". Następna zaleta, choć nie do końca, to zdjęcia. Kręcone z ręki sprawiają wrażenie, jakby się było uczestnikiem, a nie tylko świadkiem wydarzeń. Ale czasem popada to w przesadę, gdy obraz się rozmazuje i niewiele widać. Zwłaszcza na początku. Nie wątpię, że był to zamierzony efekt, ale jeśli filmowcy zamierzają dalej iść w tym kierunku, to niebawem okaże się, że filmy trzeba będzie odczytywać jako ruchome obrazy Picassa.

Sceny akcji są zrobione bardzo realistycznie. Nie tylko Cruise, ale i sam reżyser przeszli specjalne szkolenie z bronią. Ten drugi po to, by wiedzieć gdzie ustawić kamerę, by uzyskać najlepszy efekt. Nie brakuje zaskakujących wydarzeń jak np. wtedy, gdy trup spada na taksówkę. Na pochwałę zasługuje scena strzelaniny w klubie "Fever" a także nocne zdjęcia Los Angeles, zwłaszcza te z lotu ptaka. Metropolii, gdzie człowiek może umrzeć w metrze i nikt tego nie zauważy.

październik 2004

Zakładnik 
Collateral (2004) 
Reż: Michael Mann 
Wyk: Tom Cruise, Jamie Foxx, Jada Pinkett Smith 

ocena 4 

Brak komentarzy: