Szukaj na tym blogu

środa, 12 stycznia 2005

Tożsamość Bourne'a

Utalentowany pan Bourne


Nazywa się Jason Bourne. Kim jest? Skąd pochodzi? Nie wiemy, ani my - widzowie, ani on sam. Dowiadujemy się tego wraz z nim w miarę rozwoju akcji. "Tożsamość Bourne'a" nie jest dokładną adaptacją powieści Roberta Ludluma pod tym samym tytułem. Podobnie jak film "Szakal" wykorzystuje jedynie pewne wątki i postacie. Zmieniły się realia polityczne, dlatego też zmieniła się fabuła. I choć znacznie skrócona, nie znaczy to że ustępuje oryginałowi. Może nawet jest lepsza, stanowiąc esencję tego, co najlepsze w powieści.


Powstał niegdyś film telewizyjny będący adaptacją "Tożsamości..." z Richardem Chamberlainem w roli głównej. Był długi, nudnawy i męczący. Chamberlain sprawiał wrażenie wiecznie zaspanego i zdziwionego, a sceny akcji były niewiarygodnie i nieprawdopodobnie sztuczne. Starzejący się Chamberlain zbytnio się nie wysilał, zresztą wiek mu nie pozwalał na zbyt wiele popisów kaskaderskich. Typowy film telewizyjny, choć w swoim czasie cieszył się sporą popularnością.

Tymczasem film Douga Limana zawiera wszystko to, co powinien mieć rasowy thriller sensacyjny. Międzynarodową intrygę polityczną, tajną agencję, tajemniczych agentów, efektowne pościgi, walki no i jakiś wątek romantyczny. Główny bohater został znacznie odmłodzony. Również i jego koledzy po fachu przypominają wyglądem raczej studentów niż smutnych panów koło czterdziestki w szarych garniturach. I to jest spory plus. Film dostosowano do współczesnej kultury, a jednocześnie uniknięto typowego oceniania ludzi po wyglądzie. Bo zabójcą na zlecenie może być każdy umiejętnie wtapiający się w otoczenie, nie tylko wyglądający podejrzanie outsider. Skrócono również czas jaki minął od wypadku Bourne'a do momentu, gdy zaczyna poszukiwania swojej tożsamości. Akcja toczy się szybciej, bo i pościg przy wykorzystaniu najnowszych zdobyczy techniki nabiera tempa. Jednocześnie można odnieść wrażenie, że w dzisiejszym zinformatyzowanym świecie nic się nie ukryje. Gdziekolwiek Bourne się skieruje, tropiący go agenci są o krok za nim.

Dużą zaletą filmu jest to, że jego akcja toczy się w Europie. Amerykańskie filmy i amerykańska sceneria stały się już bardzo spowszechniałe i nie budzą żadnych emocji. A dzięki takim filmom możemy odkryć Europę na nowo. Miejsca nam znane niekoniecznie z filmów, miejsca gdzie być może sami byliśmy, ciasnawe, ale niepowtarzalne miasteczka, no i samochody, które często spotykamy na naszych ulicach (w przeciwieństwie do amerykańskich buicków, oldsmobili i dodge'ów). Bez wątpienia też Matt Damon świetnie wypada w swej roli. Jest przekonujący nie tylko w scenach kaskaderskich, ale i również w chwilach refleksji. Franka Potente może nie jest super pięknością kina (tak jak Jaclyn Smith we wcześniejszej wersji filmu), ale dzięki temu jest bardziej rzeczywista i łatwiej ją polubić. Również jej historia jest typowo "życiowa". Podobnie jest ze sposobem filmowania "z ręki". Kamera porusza się imitując kąt widzenia uczestnika wydarzeń, więc mamy wrażenie, jakbyśmy sami brali udział w filmie. Zwłaszcza sceny na łodzi na początku filmu. Obraz kołysze się wraz z łodzią.

Jeśli miałbym porównać ten film z jakimś innym, na pierwszą myśl przychodzi mi do głowy "Ronin". Podobny temat, podobna sceneria, podobne wykonanie, z tym że gra aktorów i dramaturgia są na znacznie wyższym poziomie. Mattowi Damonowi daleko jeszcze do De Niro, ale widać, że jakimś talentem dysponuje.

Warto wspomnieć, że do filmu po tragedii z 11 września 2001 roku nakręcono nową scenę otwierającą i zamykajacą. Miały one być gwarancją aktualności filmu. Nie ulega wątpliwości, że po tej dacie nie tylko zabójstwo polityczne, ale cały świat się zmienił. I choć jest to ciekawe urozmaicenie filmu, wg mnie lepiej się go ogląda w wersji pierwotnej. Zresztą po pokazie próbnym dokręconych na nowo scen nie włączono. Publiczność uznała film za aktualny. Jego twórcy wykazali się niebywałą zapobiegliwością i refleksją, co nie zdarza się często w branży filmowej, nastawionej na maksymalny zysk.

Nikt nie spodziewał się, że "Tożsamość..." odniesie tak wielki sukces na całym świecie. Producentem wykonawczym jest sam Robert Ludlum, który zmarł w trakcie kręcenia zdjęć. Powstała druga część "Krucjata Bourne'a", do sfilmowania została trzecia część - "Ultimatum Bourne'a", ale na tym się chyba nie skończy, bo niedawno wydano powieść następcy Ludluma, Erica Van Lustbadera pt. "Dziedzictwo Bourne'a" . Tak więc przez najbliższe lata raczej się nie rozstaniemy z panem Bourne'em.

styczeń 2005

Tożsamość Burne'a 
The Bourne Identity (2002) 
Reż: Doug Liman 
Wyk: Matt Damon, Franka Potente, Clive Owen, Brian Cox 

ocena +4 

Brak komentarzy: