Szukaj na tym blogu

wtorek, 31 stycznia 2006

Chłopcy z ferajny

Ferajna się bawi


To były czasy chwały. Brało się, co się chciało. Dziennie zarabiałeś tyle, ile zwykły obywatel w ciągu roku. Wszystko przepuszczałeś w kasynie, albo na rozrywki. Dla Henry'ego Hilla bycie gangsterem znaczyło więcej niż bycie prezydentem USA. Lecz wszystko co dobre ma swój koniec. W tym przypadku trwało to trzy dekady. Fascynujące jest to, że Henry Hill był powiązany z każdą z możliwych kryminalnych działalności: rozboje, kradzieże, narkotyki, morderstwa, hazard. Władzom federalnym nie mógł wpaść w ręce lepszy kąsek.


W filmie opartym na wspomnieniach Henry'ego Hilla obserwujemy od wnętrza zamkniętą społeczność nowojorskich gangsterów. Wnikamy w tą strukturę wraz z nastoletnim Henry'm, który jako narrator zapoznaje nas z panującymi zwyczajami i układami. Dwie lekcje jakich udzielił mu Jimmy Conway brzmią: nigdy nie zdradzaj przyjaciół i zawsze miej usta zamknięte. Po swoim pierwszym aresztowaniu Henry jest bardzo przejęty. Ale "rodzinny papuga" szybko go wybrania, a koledzy wiwatują na jego cześć: straciłeś dziewictwo! Dla Henry'ego to, że czasem szło się posiedzieć stało się czymś normalnym. Zupełnie jak wtedy, gdy był dzieckiem i dostawał lanie. Z czasem się można przyzwyczaić i mieć to gdzieś.

Dla Karen, jego żony, która była kimś z zewnątrz, gdyż nie była nawet w połowie Włoszką, cały ten świat wydawał się bardzo niezrozumiały, ale zarazem fascynujący. Świat nieograniczonych możliwości, ludzi którzy mają odwagę brać to na co mają ochotę. Wszystkie przyjęcia, spotkania, wakacje odbywały się w zamkniętym gronie tych samych osób. Masa ciuchów, biżuterii, najnowsze samochody, cały ten przepych dla którego warto przymknąć oko na pewne niewygodne fakty (więc lepiej o nich nie myśleć). Morderstwa były na porządku dziennym, podobnie jak i rabunki. Do więzienia szło się raz na jakiś czas, a jak już się tam trafiło, pobyt wyglądał jak w hotelu. Własny pokój do dyspozycji, kuchnia, telewizja. Aż się chciało żyć. Nic dziwnego, że kiedy cała zabawa się kończy a Henry postanawia wsypać kolegów, nie ma żadnych skrupułów. Jest gotów zrobić wszystko, by ocalić swój tyłek. I wcale nie żałuje życia jakie wiódł. Przeciwnie, czuje się nieznośnie jako zwykły obywatel. To co dla innych ludzi było normalne, było zupełnym przeciwieństwem normalności w życiu Henry'ego. Nagle musiał nauczyć się prospołecznych zachowań, oszczędzania pieniędzy. Najgorsze jednak było to, że stracił swą władzę, polegającą na tym, że dotąd brał to, na co miał ochotę.

Martin Scorsese powrócił do gatunku, jaki zapewnił mu rozgłos filmem "Ulice nędzy". I wybrał znakomitą obsadę. Choć zarówno Ray Liotta i Lorraine Braco byli mało doświadczonymi aktorami i bali się, czy podołają stawianym im oczekiwaniom przed wielkim Scorsese - spisali się znakomicie. Ten reżyser porafi wydobywać z aktorów to, co najlepsze. Liotta nie stworzył nigdy później tak dobrej roli. Jego Hill ma błysk cwaniaka i kombinatora w oku, potrafi być szarmancki i uroczy, by zaraz potem być cieszącym się władzą bandziorem, bezczelnym i pewnym siebie. Robi to co jego koledzy i jest w tym całkiem dobry. Różni go jedna rzecz. Jest w nim sporo dystansu do tego co robi. Na tyle, że potrafi obiektywnie ocenić sytuację i kiedy robi się gorąco, wie jak sobie poradzić. Liotta w drodze na plan wsłuchiwał się w taśmy z nagraniami Hilla, by móc lepiej go zrozumieć i jak widać udało mu się wejść w jego skórę. Sam Hill był bardzo zadowolony z ekranizacji książki o jego życiu.

Poza Rayem Liottą koncertowo gra i reszta obsady. Lorraine Bracco jako zakochana w swym mężu żona gangstera, dbająca o swoje dzieci i walcząca o męża z innymi kobietami tworzy wierny portret prawdziwej Karen. Wydobywa z siebie wiele emocji, których istnienia w sobie chyba nawet sama nie podejrzewała. Nic dziwnego, rola większa niż życie. Czy pochodząc z porządnej, wykształconej rodziny można wieść z kimś takim życie? Henry bardzo imponował Karen, czego ona sama nie ukrywa. Jego spryt i zdolność kombinowania zapewniały jej dostatnie życie. Chcąc od niego pieniędzy, pokazywała palcami jak grubego pliku banknotów oczekuje. Skonfrontowana z licznymi problemami typowymi dla życia po drugiej stronie prawa jest bardzo dzielna i tą siłę Bracco również jest w stanie oddać. Determinację i upór, które utrzymywały ją w żelaznej konsekwencji. Elegancka i taktowna, czy rozhisteryzowana i wściekła - Bracco po prostu jest Karen Hill. Nie musi jej grać.

De Niro i Pesci zagrali u Scorsese w trzech filmach, wszystkich wielkich. Poza tym był jeszcze obraz "Dawno temu w Ameryce" i "Prawo Bronxu". Oboje potrafią wczuć się w gangsterów. De Niro to wręcz klasyk. Perfekcjonista. Zebrał wszelkie możliwe informacje o odtwarzanej przez siebie postaci. Łącznie z gestykulacją i mimiką twarzy. Wszystko to potrafi wiernie odtworzyć niczym w lustrzanym odbiciu: wściekłość, zamyślenie, podejrzliwość - każdy jego gest jest ucztą dla oczu. Sposób w jaki pali papierosa, jak rozmawia - wszystko to składa się na niezwykły obraz postaci, jaką był Jimmy Burke. Z kolei Pesci, uhonorowany Oscarem za tę rolę, robi wszystko by pokazać, jak bardzo potrafi być nieprzewidywalny i niebezpieczny. Scenę, gdzie Henry go podsumowuje stwierdzeniem, że jest śmieszny, sam wprowadził do scenariusza i wyreżyserował. Choć w literackim pierwowzorze postać Tommy'ego pojawiała się sporadycznie, tutaj stanowi on ważny akumlator/katalizator, dzięki któremu widownia może się wyładować. Nadmiar złych emocji okraszony mnóstwem czarnego humoru. Bo jak inaczej potraktować scenę, gdy Tommy przeprasza Henry'ego za pobrudzenie mu obrusów po tym, jak zabił w jego restauracji swojego dawnego znajomego? Bardzo żywiołowa postać, której lepiej byłoby nie spotkać w ciemnym zaułku. Majestatyczny Paul Sorvino również zdaje się nie grać. Ci faceci po prostu wyglądają na żywych, jakby film był nie fikcją a dokumentem. Wielu widzów stwierdza, że zarówno sam film jak i aktorzy są do bólu prawdziwi.

Niemała w tym zasługa wielkiego Scorsese, który wie jakich użyć środków wyrazu, by podkreślić to co jest w filmie najważniejsze - aktora. I potrafi rozmawiać z nim godzinami o roli, choćby była ona najmniejsza, byle tylko wydobyć z niego najlepsze. Nic dziwnego, że aktorzy grający w jego filmach często są nominowani do nagród filmowych. Również niezwykła forma zbliżona do dokumentu, dużo steadycamu (słynna scena wejścia przez kuchnie do Copacabany, niczym wniknięcie w ten światek przez widzów oszołomionych równie mocno jak Karen) i stopklatek. Narrator, który zdaje sie nie milknąć ani na chwilę, dla którego reżyser zatrzymuje kadr, by ten zdążył powiedzieć do końca swe zdanie. Narrator przypominający postać zza grobu, która ma cały ogląd sytuacji i objaśnia nam niczym na wykładzie kto, co, gdzie i dlaczego. Nie wspomnę o retrospekcjach, które dziś stały się gęsto naśladowaną normą. Umiejętność komponowania kadrów pełnych przepychu przestępczego, ówczesnej mody ilustrowanych czasem kontrastującymi z obrazem piosenkami to niewąpliwy talent Scorsese.

Film ten jest uwzględniany w wielu rankingach najlepszych filmów, często zajmując czołowe miejsca. Dlaczego? Jego siła polega na historii, jej przekazie. Odromantycznia on mit gangstera wielkiego i niemal nadludzkiego (jak "Ojciec chrzestny" czy "Człowiek z blizną"), pokazując prawdziwe życie, wręcz od podszewki, od kołyski. Nie jakieś zmyślone bujdy, lecz prawdziwe wydarzenia. Zresztą Hill musiał wyjawić prawdę, bo za każde kłamstwo groził mu powrót za kratki, gdzie z pewnością straciłby życie. Obraz ten nadal inspiruje kolejne rzesze filmowców, znanych reżyserów pokazując nowe kierunki. To na jego bazie powstał popularny serial "Rodzina Soprano", stosujący podobne postaci i motywy, gdzie trup ściele się gęsto a główny bohater nie jest wolny od wielu codziennych problemów bliskich każdemu z nas. Scorsese wciąż tworzy nowe filmy licząc na (zasłużone) docenienie przez Akademię Filmową, lecz niniejszy film bez wątpienia pozostaje jego najwybitniejszym osiągnięciem.

październik 2006

Chłopcy z ferajny  
The Goodfellas (1990) 
Reż: Martin Scorsese 
Wyk: Ray Liotta, Robert De Niro, Joe Pesci, Lorraine Bracco, Paul Sorvino 

ocena 5 

Brak komentarzy: