Szukaj na tym blogu

środa, 22 lutego 2006

Monachium

misja specjalna


Po niezbyt ciekawej adaptacji powieści s-f "Wojna światów" Spielberg zrobił film, który potwierdza, że jest jednym z najlepszych reżyserów. "Monachium" to ponad dwugodzinne widowisko oparte na podstawie prawdziwych wydarzeń. Lecz w przeciwieństwie do słynnej "Listy Schindlera" jest tu więcej akcji i atrakcji, które z pewnością przypadną do gustu miłośnikom filmów szpiegowskich. Jest też dramat dorównujący skalą liście Schindlera, również dotykający tematyką Narodu Wybranego.


Spielberg nie opowiada się jednak za żadną ze stron, pozostawiając decyzję pod rozwagę widza. Reżyser niczym naukowiec dostarcza nam faktów, które mówią same za siebie. Na olimpiadzie w Monachium doszło do porwania izraelskich sportowców, którzy zostali następnie zamordowani. Premier Izraela szykuje zemstę by pokazać światu, że nie warto zadzierać z Izraelem. W tym celu powołane zostaje komando mające za zadanie likwidację Palestyńczyków odpowiedzialnych za masakrę. Jak w starotestamentowym powiedzeniu - oko za oko, ząb za ząb - również Palestyńczycy nie pozostają dłużni odpłacając kolejnymi zamachami w ambasadach. Czy to się kiedyś skończy? - takie pytania zadają sobie członkowie komanda. Przecież po każdym zamordowanym terroryście pojawia się następny, jeszcze bardziej radykalny. Zdaje się, jakby misja ta była walką z wiatrakami.

Reżyser jednak nie udziela odpowiedzi na to pytanie wprost. Kilka razy w filmie próbuje nam nieudolnie powiedzieć, że najważniejszy jest własny dom, dla którego warto się wykosztować. Obojętne, czy pod pojęciem dom rozumiemy własną rodzinę, czy też państwo. Z dokumentalną wręcz precyzją przybliża nam wydarzenia sprzed 30 lat, mieszając je z archiwalnymi zapisami z tamtych czasów. Nam tymczasem skojarzenie z zamachami z 11 września nasuwają się automatycznie. Zresztą ostatnia scena rozgrywa się na tle, stojących jeszcze wtedy, bliźniaczych wież w Nowym Jorku. Zagrożenie jak więc widać istnieje nadal, mimo wysiłków tajnych służb i wywiadów.

Cały film jest zrealizowany doskonale, wiernie oddając tamtą rzeczywistość. Kostiumy, fryzury, samochody, a nawet częste używanie języków obcych - wszystko to podkreśla tylko autentyczność przekazu, nie mówiąc już o perfekcyjnych zdjęciach Janusza Kamińskiego stylizowanych na lata siedemdziesiąte. I choć scenariusz jest napisany niezwykle drobiazgowo, można się przyczepić do charakterów postaci, które poza głównym bohaterem są mało wyraziste. Jednakże wątpię, by w jednym filmie udało się umieścić tak wiele informacji. Akcja przenosi się zupełnie jak w filmach szpiegowskich z jednego miejsca w drugie: Paryż, Ateny, Bejrut, Nowy Jork, Jerozolima. Również i gatunek filmu w pewnych scenach zmienia się, tak że gdyby ktoś wszedł w połowie seansu nie byłby pewny czy ogląda film wojenny, czy też dramat rodzinny. Konwencje te jednak jeszcze bardziej uwiarygodniają tamte wydarzenia. Dramatyczna scena noclegu w Atenach staje się na chwilę komiczna, gdy grupa która wtargnęła do hotelu przekrzykuje się z lokatorami, niczym na amerykańskich filmach agenci poszczególnych wywiadów. Z tym że zamiast CIA, FBI czy KGB ci krzyczą OWP, Baskowie.

Przesłanie filmu skomponowanego tak, by był bezstronny, zostało pozostawione widzom. Zresztą sami bohaterowie powoli zatracają poczucie sumienia stając się coraz bardziej do ludzi, których mieli zwalczać. Scenariusz wiernie oddaje realia polityczne tamtych czasów, nie wyłączając tajemniczej postaci granej przez Michaela Lonsdale'a, która handlowała informacjami na cele prywatne. "Monachium" przypominał mi bardzo tematycznie, ale i technicznie "Misję specjalną", gdzie zwerbowany przez Mossad kanadyjski oficer polował na Carlosa podszywając się pod niego. Nie ujmując jednak nic filmowi Christiana Duguaya, Spielberg dysponuje jednak o wiele większym warsztatem reżyserskich umiejętności, co potwierdza również i tym obrazem.

luty 2006

Monachium 
Munich (2005) 
Reż: Steven Spielberg 
Wyk: Eric Bana, Daniel Craig, Geoffrey Rush, Mathieu Kassovitz, Michael Lonsdale 

ocena 5 

Brak komentarzy: