Szukaj na tym blogu

środa, 21 czerwca 2006

Dziecko Rosemary

genialny horror


Jeden z najlepszych filmów Polańskiego, wręcz wizytówka jego umiejętności. Nic dziwnego, że jest kojarzony z horrorami, gdyż potrafi je robić z wielkim wyczuciem, a filmy te zawsze oddziaływują na widzów tak jak sobie tego życzy ich twórca. W tym wypadku obserwujemy historię z punktu widzenia głównej bohaterki, nie ma sceny w której by ona nie uczestniczyła. Dlatego wszystko co widzimy wydaje nam się jej subiektywną oceną otaczającej ją rzeczywistości. Jesteśmy skłonni jej uwierzyć, gdyż wszystko wskazuje na spisek, lecz równie dobrze może być czystym zbiegiem okoliczności przyprawionym odrobiną teorii spiskowej i obłęd gotowy. Do ostatnich wręcz scen wydaje się, że Rosemary przeżywa stres poporodowy i wszystko to dzieje się wyłącznie w jej głowie. Wyjaśnienie i zadowalające i racjonalne zarazem. Stąd ta niepewność aż do samego końca.

Film jest również przerażający ze względu na samo zakończenie, gdzie nie widzimy tytułowego dziecka. Dzięki temu tajemnica nie zostaje wyjaśniona a widzowie przecież kochają niedomówienia w kinie. Trzeba przyznać, że Polański umiejętnie manipuluje publicznością. Gdy pierwszy raz przeczytał książkę miał wrażenie opery mydlanej i chciał ją odłożyć sądząc, że Bob Evans pomylił tytuły. Jednak gdy dobrnął do końca zmienił diametralnie zdanie o możliwości sfilmowania książki. Jednak pierwsze wrażenie postanowił przekazać również i widzom. Dlatego kiedy oglądamy jak młoda i szczęśliwa para wprowadza się do nowego mieszkania, urządza je i wszystko wydaje się takie słodkie w klimacie lat 50-tych - dajemy się jednocześnie zmylić. Ponieważ nic początkowo nie zapowiada finału, wszystko się wydaje zwyczajne i prawdopodobne. Samobójstwo, koktajle, angaż męża Rosemary. I potem nagle Rosemary zmienia fryzurę (Vidal Sasoon, bardzo modna) i zaczyna być czujna i podejrzliwa. Lecz ponieważ nasza czujność została uśpiona przydługawym i nudnawym wstępem mamy prawo sądzić, iż Rosemary postradała rozum.

Korzystając z odpowiednich ustawień kamery (ponoć zna się na soczewkach lepiej od niejednego operatora), wykorzystując odpowiednie dekoracje stworzone przez Dicka Sylberta (zresztą to było pierwsze nazwisko jakiego zażądał Polański do pracy przy filmie), ale przede wszystkim mając świetnych aktorów udało mu się wreszcie przebić i zrobić hit. Mia Farrow, dotąd kojarzona jedynie z telewizją, okazała się być świetną aktorką, która potrafi wyczuć niuanse roli. Polański pozwala aktorom na improwizację, a dopiero potem do ich ruchów dostosowuje ruchy kamery, zupełnie na odwrót niż w przyjętym zwyczaju. Dobór aktorów pod względem ich wyglądu, ulubiona metoda Polańskiego, sprawdziła się raz jeszcze.

Majstersztykiem jest to, że Polański potrafi zrobić przerażający horror, należący zresztą do klasyki gatunku, w którym nie ma jednocześnie wrzasków, trzęsących się ścian, potworów i innych efektów specjalnych. Wszystko co widzimy na ekranie może być jedynie wytworem wyobraźni głównej bohaterki i podobnie jak ona sami nie wiemy czy stosunek z diabłem jej się tylko śnił, czy też odbył naprawdę. Polański nie podaje nam jasnych przewidywalnych odpowiedzi na tacy.

czerwiec 2006

Dziecko Rosemary 
Rosemary's Baby (1968) 
Reż: Roman Polański 
Wyk: Mia Farrow, John Cassavetes, Ruth Gordon 

ocena 4 

Brak komentarzy: