Szukaj na tym blogu

środa, 2 czerwca 2010

Wieczny kowboj

31 maja Clint Eastwood skończył 80 lat. Do dziś należy do najaktywniejszych twórców filmowych. Karierę aktorską rozpoczął ponad pół wieku temu w horrorze „Zemsta potwora” (1956), a swą pierwszą główną rolę i sławę zyskał dzięki włoskiemu westernowi „Za garść dolarów” (1964). Jeszcze w zeszłym roku był w dwudziestce najlepiej zarabiających aktorów wg magazynu Forbes. Eastwood od czterdziestu lat jest również aktywnym reżyserem, który średnio raz na półtora roku przygotowuje kolejny film. Żywa legenda Hollywood (wśród licznych nagród ma na koncie cztery Oskary i Złotą Palmę za całokształt twórczości) nadal jest najsilniej kojarzona z westernem i wizerunkiem Brudnego Harry’ego, a ostatnio z zaangażowanymi moralitetami dotykającymi rasizmu, pedofilii czy eutanazji. Początkowo nic nie wskazywało, by jego kariera nabrała takiego rozmachu.


Pomiędzy 1950 a 1963 rokiem liczba westernów produkowanych w USA spadła ze 150 do 15 rocznie. Kino stanęło do walki z telewizją, a western ze swym infantylnym moralizowaniem jako gatunek stał się skostniały i wielu krytyków wieszczyło jego koniec. Nieoczekiwane odświeżenie westernu przyszło z Włoch, gdzie pojawili się zafascynowani amerykańską kulturą tacy reżyserzy jak Sergio Corbucci czy Sergio Leone, którzy postanowili wykorzystać hiszpańskie plenery by tworzyć własną pesymistyczną wizję Dzikiego Zachodu. W spaghetti-westernach nie istniała granica między dobrem a złem, a motywacja ludzi została sprowadzona do podstawowych instynktów przetrwania, co było pochodną włoskiego neorealizmu.
Eastwood zmęczony grą w telewizyjnym serialu „Rawhide” (produkowanym przez siedem lat) potraktował zaproszenie do Włoch jako szansę na coś nowego, być może rozwój kariery. Scenariusz filmu Leone wydał mu się zbyt brutalny jak na przyzwyczajenia amerykańskiej widowni, ale postać głównego bohatera – cynicznego, męskiego i pewnego siebie – stanowiła świetną odskocznię od familijnego serialu. Historycy do dzisiaj nie są zgodni, kto miał większy wpływ na wizerunek bohatera granego przez Eastwooda – aktor czy reżyser. Leone żartował, że w przeciwieństwie do Michała Anioła - który w bloku marmuru zobaczył Mojżesza, on odwrotnie – w Eastwoodzie dostrzegł blok marmuru. I to było to czego szukał. Eastwood zaś wspominał, że wykreślił ze scenariusza większość kwestii, a im bardziej reżyser żądał od niego ekspresji, tym bardziej beznamiętnie grał. W filmie wcielił się w outsidera, ale jego wyobcowanie wynikało też z tego, że aktor był jedynym anglojęzycznym członkiem ekipy filmowej składającej się z Włochów, Niemców i Hiszpanów.

Jak się później okazało Eastwood zapoczątkował nowy typ bohatera. Bohater ten nie był motywowany przez honor, nie walczył o ład, sprawiedliwość, czy porządek społeczny ale o własne interesy i przetrwanie w brutalnym świecie. W latach sześćdziesiątych w Hollywood nadal obowiązywał Kodeks Haysa, będący autocenzurą środowiska filmowców. Jedna z zasad kodeksu zakazywała pokazywania w jednym ujęciu strzału z pistoletu i trafionej nim ofiary. Leone nie znał tych zasad, więc w jego filmach często widać agresora i ofiarę w jednym ujęciu, bo Eastwood (w czołówce wymieniony również jako konsultant ds. westernów) celowo nie wspominał Leone o tym ograniczeniu.
Po pierwszych pokazach i przeciętnym przyjęciu filmu „Za garść dolarów” w Rzymie i Neapolu nic nie zwiastowało ogromnego sukcesu na całym świecie, boomu na spaghetti-western i wielkiej kariery Sergio Leone, Clinta Eastwooda i wielu innych. Publiczność w buntowniczych latach sześćdziesiątych była spragniona czegoś nowego, a film Leone uwodził brutalną historią, niezwykłą stylizacją, niesamowitą ścieżką dźwiękową a przede wszystkim pozbawioną ekspresji grą aktorską Clinta Eastwooda. Aktor bez wahania zgodził się zagrać w dwóch kontynuacjach przeboju („Za kilka dolarów wiecej” i „Dobry, Zły i Brzydki”), a następnie pomógł wprowadzić całą trylogię do amerykańskich kin, która przeszła do historii. Trudno sobie wyobrazić powstanie tak odważnych filmów jak „Bonnie i Clyde” czy „Dzika banda” bez przetarcia szlaku przez włoskich filmowców. Choć spaghetti-western przez wielu krytyków jest do dziś traktowany jako kino gorszej klasy, wywarł on spory wpływ na amerykańską tradycję westernową, przede wszystkim doprowadzając do odrodzenia gatunku i powstania zrywających z klasyką rozrachunkowych westernów takich jak: „Mały wielki człowiek”, czy „Przełomy Missouri”. Natomiast stworzenie bohatera prezentującego sceptyczną postawę wobec idealistycznej misji oświeceniowej Ameryki uczyniło z Eastwooda ikoną kina i znalazło licznych naśladowców wpływając na zmianę sposobu gry, nie tylko w westernach lecz również w filmach akcji.

Do jednych z najlepszych filmów akcji bez wątpienia należy klasyk kina policyjnego „Brudny Harry”. W chwili gdy powstawał film Eastwood był już po swoim reżyserskim debiucie („Zagraj dla mnie Misty”) zaś Ameryka była pogrążona w społeczno-politycznym kryzysie i traciła wiarę w autorytety. Wojna w Wietnamie wywoływała gwałtowne protesty, zastrzelono Roberta Kennedy’ego, Martin Luther King został zamordowany, a policja miała coraz mniejszy kredyt zaufania. Jednocześnie w sądownictwie częściej dbano o prawa oskarżonych, a mieszkańcy miast odczuwali coraz większy strach i chcieli kogoś, kto zapewniłby im bezpieczeństwo.
„Brudny Harry” pojawił się w odpowiedniej epoce, gdzie było ogromne zapotrzebowanie na bohatera przekraczającego granice prawa i biorącego w opiekę bezbronnych. Mściciel grany przez Eastwooda miał swoje powody, by czuć rozgoryczenie do systemu. Jego żona zginęła w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę, który nigdy nie został ukarany. Harry Callahan był też nowym typem policjanta – wyzbyty ideologii był jednocześnie gotów poświęcić własne dobro dla innych. Miał też czelność działać na własną rękę wbrew przełożonym i poświecać swój czas wolny na ściganie przestępców. Publiczności szczególnie imponował niezwykła siłą – miał na tyle tupetu by walczyć o swoje z przełożonymi. W filmie kilkakrotnie widzimy jak Callahanowi prawie udaje się złapać przestępcę tradycyjnymi metodami, ale zamknięcie go za kratkami uniemożliwia mu obowiązujące prawo. Po raz pierwszy w kinie pojawil się też nowy, niespotykany dotąd typ czarnego charakteru – psychopatyczny zabójca (wzorowany zresztą na istniejącym naprawdę snajperze o którym David Fincher nakręcił film „Zodiak”). Na plakacie promującym podkreślono, że policjanta od przestępcy odróżnia tylko to, że nosi odznakę. Martin Scorsese zauważył, że Brudny Harry to dziecko społeczeństwa postatomowego, który dotknął mrocznej strony ludzkiej natury dodając do niej kpinę ze wszystkiego.
Film odniósł niezwykły sukces głównie dzięki wizerunkowi tytułowego bohatera, który wpłynął i rzutował na całe spektrum jego dokonań, a ludzie mylnie uważali, że Eastwood jest taki sam jak Brudny Harry w życiu prywatnym. Wraz z Donem Siegelem był atakowany za propagowanie przemocy i oskarżany o faszyzm. Obaj odpierali zarzuty mówiąc, że nie zależało im na robieniu filmu politycznego, a jedynie dobrej rozrywki. Poniekąd mieli rację - zarówno Eastwood jak i Siegel w życiu prywatnym podzielali poglądy Callahana – również nie znosili biurokracji, komplikowania spraw i najchętniej wszystko robiliby po swojemu. To dlatego Eastwood założył własną wytwórnię i zajął się produkowaniem a także i reżyserowaniem swoich filmów. „Brudny Harry” zapewnił mu tak mocny image, że stał się ikoną rozpoznawalną nawet dla tych, którzy nie interesowali się filmami.
Eastwood nigdy nie zamierzał robić sequeli i dlatego też w finale niczym Gary Cooper z filmu „W samo południe” wyrzuca odznakę, dając wyraz swojemu stosunkowi do systemu. Jednakże wytwórnia Warner Bros. była zasypywana prośbami i pytaniami o kolejne części filmu, a na początku lat siedemdziesiątych sequele nie były jeszcze tak regularną praktyką jak współcześnie. Eastwoodowi się zgodził, ale zależało mu na pogłębieniu postaci Callahana i ukazaniu jego życia prywatnego, nieobecnego w pierwszym filmie. Widzimy więc go w jego mieszkaniu, widzimy jak żyje, widzimy, że ma uczucia. Poza tym w każdym kolejnym filmie serii główny bohater staje przed coraz bardziej złożonymi dylematami moralnymi. Zazwyczaj bohaterowie serii filmowych jak James Bond czy Indiana Jones pozostają tacy sami i nie zmieniają się przez poszczególne filmy, a Brudny Harry stopniowo ewoluuje.
„Siła Magnum” (1973) napisana przez Johna Miliusa była zainspirowana brazylijskimi Szwadronami Śmierci, stanowiącymi tajną jednostkę policji, która eliminowała przestępców w sposób dosłowny. Film miał stanowić polemiczną odpowiedź na zarzuty o faszyzm pierwszej części serii, a główny bohater stanowił postać mityczną nie tylko dla widzów, ale również dla innych postaci w filmie (szczególnie dla grupy policjantów, którzy postanawiają wymierzać sprawiedliwość na własną rękę). Film przyniósł jeszcze większy zysk niż pierwsza część i wkrótce rozpoczęto pracę nad kolejnymi.
O ile pierwsza część serii została zainspirowana postacią snajpera o pseudonimie Zodiak, a „Siła Magnum” działalnością Szwadronów Śmierci; „Egzekutor” (1976) nawiązywał do porwania Patrici Hearst - córki Williama Randolpha Hearsta - przez Symbionese Liberation Party, która później przystąpiła do terrorystów. Scenariusz Sterlinga Siliphanta wprowadził do serii uatrakcyjnienie w postaci nowego partnera – kobiety, która miała przyciągnąć uwagę żeńskiej części widowni. Grająca policjantkę Tyne Daly nie chciała, żeby jej rola sprowadzała się do znoszenia kiepskich żartów i zażądała, by w scenariuszu pozwolono bohaterce zabijać przestępców. I choć w finale bohaterka zginęła w walce, to jako postać dała początek innym silnym kobietom w filmach Eastwooda.
Powstanie „Nagłego zderzenia” (1983) zainicjował sondaż marketingowy, gdzie przy okazji powrotu Seana Connery do roli Bonda pytano publiczność, które sławy jeszcze chciano by zobaczyć w ich najlepszych rolach. Eastwood jako Brudny Harry był na szczycie rankingu. Aktor po słabych wynikach swoich ostatnich filmów („Honkytonk Man”, „Firefox”) czuł się zobligowany wobec wytwórni do nakręcenia hitu. Tym razem osobiście podjął się reżyserii. Suspens czwartej części nie polegał na tym, czy Harry’emu uda się odkryć tożsamość mordercy, ale czy go (a właściwie ją) zaaresztuje. Ewolucja postaci osiągnęła kolejny poziom: postępuje mniej brutalnie, coraz częściej przejawia oznaki wyrzutów sumienia i winy – popularny motyw w jego filmach z lat dziewięćdziesiątych.
Główną bohaterkę filmu grała Sondra Locke, ówczesna partnerka Eastwooda, która dzięki jego filmom zasłynęła z kreowania silnych postaci kobiecych. Jej postać, która mści się na mężczyznach za gwałt w swych działaniach wymierzania sprawiedliwości na własną rękę przypomina Callahana z pierwszego filmu i stanowi dla jego lustrzane odbicie. Tom Stempel w Los Angeles Times chwalił obsadę filmów Eastwooda, unikającego pustych, wymuskanych gwiazdeczek. To on zauważył, że Eastwood jest prawdopodobnie najważniejszym i najbardziej wpływowym - biorąc pod uwagę zasięg jego filmów - feministycznym reżyserem.
„Nagłe zderzenie” stanowiłoby ostatnią część serii, lecz Eastwood zaangażowany w prace nad biografią Charliego Parkera chciał wynagrodzić wytwórni udział w produkcji niepewnego komercyjnie filmu. Premierę „Birda” zaplanowano na jesień 1988 r. zaś „Pula śmierci”, do której zdjęcia rozpoczęto w styczniu, miała mieć premierę latem. O mniejszej powadze podejścia Eastwooda do piątej części może świadczyć fakt, że reżyserem został jego przyjaciel i wieloletni dubler Buddy Van Horn, a scenariusz był debiutem zaprzyjaźnionych na siłowni ekspertów żywieniowych. W swojej fabule wrzucili Callahana w świat gwiazd rocka, satanistycznych filmów i obsesji na punkcie sławy. Nie bez powodu „Pula śmierci” uchodzi za jeden ze słabszych filmów Eastwooda. W pamięci pozostaje odwołująca się do „Bullitta” scena pościgu ze zdalnie sterowanym pojazdem, ale na uwagę zasługują takie nazwiska w obsadzie jak: Liam Neeson, Patricia Clarkson czy Jim Carrey. Po piętnastu lat grywania Callahana Eastwood uznał, że nie ma już nic do dodania. Wpływu tych piętnastu lat, a szczególnie pierwszego filmu nie sposób przecenić.
Scenarzysta Jay Cocks wątpi czy „Serpico” powstałby bez „Brudnego Harry’ego”. Wiele seriali takich jak „Ulice San Francisco”, „Kojak” czy „Nowojorscy gliniarze”, powstały na fali popularności filmu. Bruce Willis czy Mel Gibson w swych kreacjach policjantów gęsto czerpali z dezynwoltury i tupetu Brudnego Harry’ego. Sam Eastwood pogłębiał stworzony przez siebie wizerunek policjanta w różnych wariantach w filmach: „Wyzwanie”, „Lina”, „Żółtodziób”, „Na linii ognia” i „Krwawa profesja”. Patrząc z perspektywy czterech dekad na szum powstały wokół pierwszej części serii można zauważyć, że uwaga społeczeństwa amerykańskiego zdecydowanie zwróciła się w kierunku praw ofiar, a nie przestępców, co czyni z Harry’ego proroka. Co więcej, przemoc ukazana w filmie, którą tak krytykowano, wydaje się niewinna w porównaniu do współczesnych filmów akcji, a minimalistyczny styl aktorski został przechwycony przez wielu spadkobierców.

Eastwood do dziś przyznaje, że na jego karierę największy wpływ mieli Don Siegel i Sergio Leone. To im dedykował jeden ze swych największych artystycznych i komercyjnych przebojów. „Bez przebaczenia” stanowiło podsumowanie całej kariery aktorskiej, pełnej filmów o przemocy. Tym razem Eastwood nie wkraczał na nieznane sobie terytorium jak w przypadku ambitnych, acz nie trafionych filmów „Honkytonk man” czy „Biały myśliwy, czarne serce”. Tym razem sprawdzał ograniczenia gatunku, którego sam był ikoną. „Bez przebaczenia” (1993) może być odczytywane jako film, w którym Eastwood godzi się z odpowiedzialnością za pewne aspekty swojego życia, a krytycy dopatrywali się w filmie wielu warstw, nieobecnych w jego wcześniejszych dziełach. William Munny mając szansę na odkupienie wybiera przemoc, podobnie jak jego późniejsi bohaterowie, którzy stoją wobec straconych szans marząc o następnych.
Eastwood bez wątpienia osiągnął sukces. Jako twórca dojrzał i osiągnął kolejny stopień. W swych kolejnych filmach coraz częściej przedstawiał złamanie męskiej dumy i zacieranie granic między dobrem i złem. Niegdysiejszy Brudny Harry i westernowy mściciel stał się krytykiem przemocy. Swą reżyserską karierę zaczynał w tym samym czasie co inni giganci kina jak Steven Spielberg czy Martin Scorsese, a jednocześnie przyjaciele Eastwooda (do ich wspólnych projektów należą m.in. serial TV „Niesamowite historie” z 1985r, film dokumentalny „Piano Blues” czy „Sztandar chwały”). Dziś z tej trójki jedynie Eastwood – nota bene najstarszy - robi coraz lepsze filmy, które można odczytywać jako autorski komentarz do otaczającej rzeczywistości.

Dyptyk o bitwie na Iwo Jimie ukazał się w czasie wojny w Iraku obnażając siłę propagandy medialnej, „Rzeka tajemnic” opowiadała o przemocy wśród dzieci i nawiązywała do masakry w Columbine, kontrowersyjne „Za wszelką cenę” było głosem w obronie wolności decydowania o życiu i śmierci, „Gran Torino” krytyką amerykańskiej poprawności politycznej, zaś najnowszy „Invictus – Niezwyciężony” (na DVD od 11. czerwca) poprzez historię czarnoskórego prezydenta RPA stanowi wskazanie drogi tolerancji dla amerykańskiego społeczeństwa. Już teraz Eastwood zapowiedział sfilmowanie biografii J. Edgara Hoovera, wieloletniego dyrektora FBI i jednego z najpotężniejszych ludzi w historii Ameryki. Laureat wyróżnienia The Inspire Awards tak tłumaczył, dlaczego pomimo swego wieku ciągle kręci filmy: "Powodem, dla którego nie przeszedłem na emeryturę jest to, że każdego dnia mogę nauczyć się czegoś nowego. Chodzi o rozwijanie się, stałe parcie do przodu."

2010-04-26
KINO 2010 r. , nr 06, s. 21-23

Brak komentarzy: