Wsiadam sobie rano do autobusu jakby nigdy nic i zajmuję moje stałe miejsce. Tym razem jest zajęte, więc siadam obok. Chłopak, całkiem młody, czyta jakiś dziennik. Patrzę na prawo, inny facet też czyta jakąś aktualną gazetę z dzisiejszego dnia. A ja wyjmuję książkę wydaną w latach trzydziestych i zamiast w gorących tematach naszej stolicy pogrążam się w zupełnie innym kraju i czasie akcji. Na dworcu kolejowym pasażerowie oglądają nadawane na okrągło fakty w tvn24, kierowcy autobusów słuchają radia a taksówkarze na postoju oglądają telewizję na swych mini-telewizorkach.
Może nie jestem szczególnie aktywny w dziedzinie starych mediów. Wiem, że nie znikną, zgodnie z teorią McLuhana, bo każde nowe medium wchłania stare, a stare się dostosowuje do nowego. W Internecie mogę mieć kontakt z prasą, telewizją i radiem. Informacje są aktualizowane na bieżąco, zawierają opinie i komentarze. Ale co więcej, mam dostęp do wieści z całego świata, aktualnych jak i archiwalnych. Ogromna wiedza, po której ciężko się poruszać. Sama wikipedia przez swój system odsyłaczy tekstu to lektura na dobre kilka lat. A ponieważ hasła są wciąż aktualizowane, jest to niekończąca się lektura. Zdawać by się mogło, że Internet uwalnia odbiorcę od nadawcę komunikatu, bo odbiorca sam poszukuje informacji jaka mu jest potrzebna. Stąd też mniejsze ryzyko centralnej indoktrynacji. Pozornie.
Internet za
sprawą profilowanych serwisów bardzo się indywidualizuje. Już zakładając
darmową skrzynkę mailową zaznaczamy w formularzu jakie dziedziny nas interesują,
co ma wpływ na treść spamu, jaki wysyła do nas później dany serwis. Korzystając
z facebooka nie otrzymujemy na tablicy sprawiedliwie (czyli po równo) informacji
od wszystkich. Otrzymujemy za to sprawiedliwie (według zasług) od tych, z
którymi najczęściej się kontaktujemy, na co wpływ ma specjalny algorytm
aplikacji. Im mniej ktoś jest aktywny,
im rzadziej do niego „zaglądamy”, tym mniej go widzimy na tablicy – logiczne.
Na tej logice jest też oparty system reklamy w internecie. Wyszukując dane hasło
w wyszukiwarce (w naszym kraju w 90% jest to google) zobaczymy też kontekstowo
powiązane z hasłem reklamy. Co więcej, w naszej poczcie (analogicznie - gmail)
na podstawie analizy treści naszych listów, zobaczymy związane z nimi reklamy.
Nowa inicjatywa kalifornijskiej firmy – google + –umożliwia wartościowanie
wyników wyszukiwania. Jeśli więc w oknie wyszukiwania uznamy jakiś wynik za
szczególnie wartościowy, możemy go „polubić” znaczkiem +1. To oznacza, że nasi
znajomi wyszukując tej samej informacji zobaczą, że dla nas była ona
wartościowa. A co jeśli nieumyślnie wprowadzimy kogoś w błąd?
Psychologicznie
udowodniono, że bardziej ufamy rekomendacjom znajomych, niż mediom czy
reklamom. Jednak używając sprofilowanych serwisów odcinamy sobie spory kawał
rzeczywistości. Media czasem przesadzają wartościując jedne informacje kosztem
innych. Kiedy sprawa katastrofy w Smoleńsku przez rok nie schodziła z czołówek
gazet, sprytny student napisał program filtrujący wiadomości na dowolne słowa
kluczowe. Ot, taka cenzura, ale z odwróconym wektorem.
Idąc dalej w
takie odfiltrowywanie informacji przestajemy być urabiani przez media na jedną
modłę jako masa społeczeństwa, lecz wpadamy w drugą sprzeczność – utwardzanie
swoich poglądów. Kiedy wszystkie serwisy wyszukują informacje zgodne z naszym
światopoglądem, nie może być mowy o żadnym konflikcie wewnętrznym. Zamykamy się
na to co robią inni uznając, że świat tylko potwierdza to co myślimy. Nasi
znajomi mają podobne zainteresowania, nasza wyszukiwarka zna nasze preferencje,
a nawet nasza inteligentna poczta mówi nam jakimi ofertami możemy być
zainteresowani – zamykamy się we własnym świecie. Jeśli interesuje nas historia
to wpisując zamek znajdziemy dane o średniowiecznej architekturze i ofercie
turystycznej, a jeśli mamy umysł techniczny, będą to zapewne oferty drzwi,
okien, zamków – zamki błyskawiczne to przecież domena krawcowych i projektantów
mody.
Podobno mózg
ludzki jest tak skonstruowany, że dąży do automatyzacji zadań by unikać
myślenia – myślenie zabiera cenną energię. Ale przez taką wygodę nie dojdzie do
zderzenia kulturowego, wymiany informacji i dokonania nowych odkryć. Internet
stworzony jako zdecentralizowany system wojskowy stał się z czasem
zcentralizowanym przez wielkie korporacje systemem pozornej indywidualności. I
aż się chce sięgnąć po klasyka i sprawdzić, czy już żyjemy w Nowym Wspaniałym
Świecie, czy dopiero będziemy w nim żyć za parę lat…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz