Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 20 maja 2013

Mistrzowie reżyserii: Quentin Tarantino

Quentin Tarantino – reżyser, który w latach dziewięćdziesiątych znacząco odświeżył filmowy język – stał się już klasykiem. Zdobywca dwóch Oskarów za najlepszy scenariusz oraz Złotej Palmy w Cannes niedawno skończył 50 lat. Dla wielu kinomanów jest jednym z najchętniej omawianych twórców. I choć bezwstydnie żeruje na twórczości innych to – paradoksalnie dzięki temu - wypracował swój unikalny styl i wciąż zaskakuje swoich wielbicieli. Oto przegląd twórczości kontrowersyjnego artysty, który estetykę kiczu podniósł do rangi sztuki.

[...]

NIESPEŁNIONY KINOFIL
Pisząc o jego dziełach, krytycy mają spory problem ze wskazaniem inspiracji i zapożyczeń, bo jeśli idzie o filmową erudycję to Tarantino bije ich na głowę. Od najmłodszych lat wysiadywał przed ekranem i zbierał wycinki prasowe o ulubionych reżyserach. Chciał zrozumieć skąd brały się ich upadki i wzloty, konsekwencje wyborów oraz odbiór przez publikę. Wiedza ta przydała mu się, gdy później sam wkroczył na ścieżkę filmowca. Wkrótce dostęp do zagranicznych kinematografii oraz klasyki kina umożliwiła mu praca w wypożyczalni wideo. Klientów zarażał swoją pasją do Erica Rohmera - przekonywał ich, że to świetny reżyser, którego filmy są naprawdę zabawne. Do dziś dumnie wspomina, że zamiast do szkoły filmowej chodził do kina. Kiedy Harvey Keitel zapytał go - sugerując powiązania z gangami - skąd tak dobrze zna środowisko przestępców, ten odparł że zwyczajnie widział o nich mnóstwo filmów, a jego jedynym przestępstwem była kradzież książki. [...]

PRZEPUSTKA DO SŁAWY
Fabuła „Wściekłych psów” była luźnym remakiem „Miasta w ogniu” Ringo Lama. Tarantino za pieniądze ze sprzedaży scenariuszy chciał kręcić film offowo: z udziałem znajomych, na czarno-białej taśmie 16mm. W tym czasie poznał jednak Lawrence’a Bendera, który przez swoje prywatne kontakty znał kogoś, kto znał Harveya Keitela. Udział sławnego aktora podniósł rangę produkcji oraz zapewnił rozgłos i potrzebny budżet. Dzięki temu kilka scen udało się zarejestrować podczas warsztatów Directors Lab na festiwalu Sundance w 1991 roku. Obecni tam mentorzy tacy jak Terry Gilliam, Volker Schlondorff czy Monte Hellman znacząco pomogli początkującemu filmowcowi, którego nazwali „małym geniuszem”. Rok później zrealizowany już film miał premierę na tym samym festiwalu, a potem zawędrował do Cannes. W tym samym czasie w kinie debiutowali też inni reżyserzy wyedukowani na filmach wideo: Richard Linklater, Kevin Smith oraz Robert Rodriguez. Jednak to wygadany Tarantino stał się nową gwiazdą popkultury, o której rozpisywały się pisma różnej maści. W końcu wypełnił nieuświadomioną potrzebę widowni tworząc boom na swój własny gatunek filmowy, choć istotnie jest filmowym kleptomanem, a po sieci krąży wiele filmików ukazujących skąd kradł swe najlepsze sceny. [...]


WIECZNY KINOMAN
Tarantino ogłosił, że za dziesięć lat zamierza zrezygnować z kręcenia filmów by skupić się na pisaniu książek oraz literatury filmowej. Prowadzi również festiwal własnego imienia w Austin, gdzie prezentuje liczące się dla niego kamienie milowe kinematografii. Jest zwolennikiem analogowego kręcenia filmów, więc dopóki będzie żył kino chce pokazywać filmy na taśmie 35mm. W końcu ma ogromną kolekcje taśm, a niedawno zakupił na własność obiekt New Beverly Cinema, w którym chętnie sugeruje program.

Postać Quentina Tarantino – pomimo dwudziestoletniej kariery – wciąż budzi kontrowersje. Często krytykowany za pełne przemocy sceny odpowiada, że takich właśnie filmów oczekuje od niego widownia – nie chodzi się w końcu na koncerty Metalliki prosząc o przyciszenie głośników. Wielu nie zgadza się z jego ostrymi wypowiedziami, ale on sam twierdzi, że jego praca głównie polega na ignorowaniu głosów sprzeciwu. I chyba to pozwala mu wciąż na nowo nas zaskakiwać.
więcej w czerwcowym numerze
Digital Vision

Brak komentarzy: