Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 29 lutego 2016

Historia Roja a przegrana sprawa

Przywykliśmy w Polsce wychwalać bohaterów, którzy oddając życie dla idei ponieśli klęskę, ale zwyciężyli moralnie. Tłamszeni kołem propagandy dopiero od niedawna zaczynamy odkrywać tożsamość narodową a martyrologia stopniowo zanika z narracji. Natomiast o tym, jak należy interpretować przeszłe wydarzenia coraz częściej decydują duże pieniądze.

4. marca do kin trafia długo wyczekiwana produkcja. „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać” to opowieść o losach Mieczysława Dziemieszkiewicza ps. „Rój”, który aż do 1951 roku stawiał opór sowietyzacji Polski. Prowadził akcje zbrojne przeciw komunistom, sprzeciwiał się sfałszowaniu wyborów i zalegalizowaniu ich reżimu. Dla niego wojna nie zakończyła się wraz z kapitulacją III Rzeszy, gdyż równolegle trwał okres represji dla działaczy niepodległościowych. Polskie podziemie zwalczano pod pozorem walki z dywersją niemieckiego Werwolfu, którego akcje w propagandzie celowo wyolbrzymiano.

Filmy historyczne z zasady wywołują poruszenie wśród widzów pamiętających fakty. Gdy scenariusz odbiega od bohaterskiej wizji pojawiają się głosy o szarganiu pamięci i zakłamywaniu historii. Produkcje takie jak „Tajemnica Westerplatte”, „Miasto 44” czy „Wałęsa. Człowiek z nadziei” budziły kontrowersje jeszcze w trakcie kręcenia. Polskie kino jest szczególnie podatne na manipulacje, bo finansowanie pochodzi ze środków publicznych.

Reżyser pierwszego filmu o Żołnierzach Wyklętych przechodził gehennę. Jerzy Zalewski to twórca filmów dokumentalnych. W 2007 roku nakręcił „Elegię na śmierć Roja”, co dało mu inspirację i dokumentację potrzebną do przygotowania fabularnej opowieści. Zdjęcia kręcono od grudnia 2009 do września 2010. W marcu 2011 odbył się pierwszy pokaz wersji roboczej i… pojawiły się problemy z dopięciem budżetu na montaż. W TVP zmienił się zarząd a PISF zażądał zwrotu dotacji. Z produkcji wycofali się inni sponsorzy.

Życie zaczęło naśladować sztukę. Walka twórcy o ukończenie dzieła przypomina partyzantkę uprawianą przez tytułowego „Roja”. Zalewski organizował w różnych miastach pokazy kopii roboczej, żeby udowodnić na ile jego interpretacja tematu oddaje bohaterom sprawiedliwość. Pogrążony w długach uruchomił publiczne zbiórki pieniędzy. Swobodę wypowiedzi zderzono z murem politycznej poprawności. W prace przy montażu nieodpłatnie zaangażowała się zdobywczyni wielu nagród, nieżyjąca już Wanda Zeman. Zmagania o ukończenie produkcji były utrudniane przez procesy sądowe, co było wodą na młyn przeciwników.

Krytykowano artystyczną stronę filmu, jego długość, wierność realiom. Reżyser kontrargumentował, że temat jest niewygodny dla ekipy rządzącej, gdyż w jej skład wchodzą współpracownicy dawnego reżimu; stąd cenzura prewencyjna. Żołnierze wyklęci to wciąż traktowany po macoszemu temat na lekcjach historii. Postrzegani jako mordercy i bandyci budzili naturalną niechęć. Czarną kartą historii zawsze były wątki antyżydowskie.

Postać Che Guevary, który ideologicznie walczył po przeciwnym biegunie, również budzi kontrowersje. Po śmierci stał się bardziej znany jako symbol bezkompromisowego i nieprzekupnego rewolucjonisty. Jego wizerunek trafił na proporce w czasach studenckiej rewolty w Niemczech i na mury w Autonomii Palestyńskiej. Nelson Mandela nazwał go inspiracją miłujących wolność. Zwalczającego komunistów Dziemieszkiewicza po śmierci spotkał odmienny los. Został określony bandytą i podobnie jak Andreas Baader stał się tabu, skazany na zapomnienie i pogardę. Czy dziś mielibyśmy inną Polskę, gdyby niewygodną historię sfilmowano wcześniej? Wolność - również ta artystyczna - ma niekiedy wysoką cenę.

tekst ukazał się w piśmie "Twoje Miasto"

Brak komentarzy: