Szukaj na tym blogu

środa, 2 marca 2016

Od emigracji do koprodukcji – Polacy a Berlinale

W zeszłym roku premierę miało 41 polskich filmów. Nasze kino ma się coraz lepiej a Polacy znów zaznaczyli w Berlinie swoją obecność. W tym roku Srebrnego Niedźwiedzia za najlepszy scenariusz zdobył Tomasz Wasilewski za „Zjednoczone Stany Miłości”. I nie był to jedyny polski film na Berlinale. W końcu geograficznie najbliższym Berlinowi krajem jest Polska. Nasi filmowcy zdobyli w całej historii festiwalu ponad dwadzieścia nagród i wyróżnień. Rachuba jednak nie jest prosta, bo nierzadko skazani na migrację, kręcili swe filmy pod obcymi banderami.

Urodzony w Paryżu enfant terrible światowego kina Roman Polański zasłużył się tym, że jego debiutancki „Nóż w wodzie” stał się pierwszym polskim filmem nominowanym do Oskara. Dopiero pół wieku później żyjący na emigracji Paweł Pawlikowski zdobył pierwszą w historii statuetkę dla Polski. Zniechęcony perypetiami życia w PRL-u Polański wyemigrował wpierw do Francji, następnie do Anglii. W swingującym Londynie nakręcił „Wstręt”, ucząc się języka podczas zdjęć. Brytyjski film zdobył w Berlinie Nadzwyczajną Nagrodę Jury. Rok później za „Matnię” reżyser otrzymał już najwyższe wyróżnienie – Złotego Niedźwiedzia. Podczas tej samej edycji festiwalu za najlepszy krótki film nagroda przypadła żyjącemu we Francji Walerianowi Borowczykowi za „Rozalie”.

W kolejnym roku sukces Polańskiego powtórzył jego wieloletni przyjaciel Jerzy Skolimowski, którego antystalinowski film „Ręce do góry” przesądził o banicji. Twórca udał się do Anglii, choć to akurat Beldzy wyprodukowali jego „Start”, który na Berlinale zdobył Złotego Niedźwiedzia oraz Nagrodę Krytyków. Z powodów osobistych reżyser odebrał statuetkę dopiero w 2009 roku. Rok później Polański zdobył nagrodę za reżyserię „Autora widmo”, wyprodukowanego niemal w całości w Berlinie. Niestety twórca nie mógł odebrać nagrody osobiście uwięziony w areszcie domowym w Szwajcarii.

Czy śladem Chopina polscy artyści mogą odnieść światowy sukces dopiero, gdy wyjadą w świat? Urodzony w Niemczech Andrzej Seweryn zdobył w 1980 roku Srebrnego Niedźwiedzia za rolę w „Dyrygencie”. Wtedy też rozpoczął współpracę z francuskim teatrem, a wybuch Stanu Wojennego tylko podtrzymał jego decyzję o emigracji. Wkrótce jako trzeci w historii aktor o nie francuskim pochodzeniu dołączył do prestiżowego teatru Comédie Française i został uhonorowany Legią Honorową. Krzysztof Kieślowski w 1994 wygrał w Berlinie Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię „Białego”, koprodukowanego przez Francję i Szwajcarię, a poświęconego polskim migrantom z paryskiego bruku. Twórca zmarł dwa lata później - w dwudziestą rocznicę jego śmierci obchodzimy teraz Rok Kieślowskiego.

Obecnie jednak to nie migracja zwiększa szanse młodych twórców na nagrody lecz możliwość stworzenia międzynarodowej koprodukcji, która przekłada się na większą widownię. Niemcy oferują stypendia, z których skorzystali m.in. Dariusz Gajewski, Anna Jadowska czy Leszek Dawid. Izabela Plucińska, która zaczęła studia w Poczdamie, otrzymała dofinansowanie filmu zrealizowanego w studiu Babelsberg. Animacja „Jam Session” przyniosła jej w 2005 roku Srebrnego Niedźwiedzia za najlepszy krótki film.

Reżyserką, która koprodukcjami wypłynęła na światowe wody jest znana z podejmowania kontrowersyjnych tematów Małgorzata Szumowska. W 2008 roku nakręciła „33 sceny z życia”, gdzie główne role zagrali Julia Jentsch i Peter Gantzler. „Sponsoring” z Juliette Binoche nakręciła mieszkając rok w Paryżu. Nie każdy wie, że współprodukowała też „Antychrysta” Larsa Von Triera. Trzy lata temu jej kolejny film „W imię” zdobył w Berlinie nagrodę Teddy a w 2015 Szumowska wygrała Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię „Body/Ciało”. Film ten, podobnie jak jej poprzednie dzieła, trafił do zagranicznej dystrybucji w kilkunastu krajach.

W tym roku Szumowska zasiadała w Jury pod przewodnictwem Meryl Streep a nagrodę za najlepszy scenariusz – przyznawaną dopiero od 2008 roku – otrzymał Tomasz Wasilewski, reżyser i scenarzysta filmu „Zjednoczone Stany Miłości”. Ta polsko-szwedzka koprodukcja z rumuńskim operatorem nasuwa podobieństwa z twórczością Kieślowskiego. W konkursie Generation Kplus o Kryształowego Niedźwiedzia walczył „Zud” Marty Minorowicz, polsko-niemiecka koprodukcja o życiu mongolskich nomadów. W sekcji Panorama pokazano czesko-polsko-słowacką koprodukcję „Ja, Olga Hepnarová” ze świetną rolą Michaliny Olszańskiej a Piotr J. Lewandowski zaprezentował tam niemiecki debiut fabularny „Jonathan”. W sekcji Forum znalazły się meksykańsko-polski „Maquinaria Panamericana” w reżyserii Joaquína del Paso i rumuńsko-polsko-francuski „Illegitimate” w reżyserii Adriana Sitaru, który poza konkursem otrzymał Nagrodę Międzynarodowego Stowarzyszenia Kin Artystycznych. Widać, że międzynarodowe produkcje się opłacają. Czy za rok Polacy znów się pojawią w Berlinie i powtórzą sukcesy?

artykuł ukazał się w piśmie "Twoje Miasto"

Brak komentarzy: