Szukaj na tym blogu

wtorek, 22 czerwca 2004

Lepiej późno niż później

Lepiej wcale niż później


Lekka komedia o naprawdę ciekawym scenariuszu. Podstarzały playboy, w tej roli świetny Nicholson, po latach umawiania się z młodymi dziewczynami, zakochuje się w kobiecie po pięćdziesiątce, która jest... matką jego dziewczyny. A ona odwzajemnia jego uczucie. Nie dzieje się to oczywiście tak od razu, ale to, co się dzieje w międzyczasie nie pozwala się nudzić w czasie oglądania.


Gwiazdorska obsada filmu gwarantuje niezłą zabawę. Nicholson, zdobywca trzech Oskarów, raz kolejny udowadnia, że jest prawdziwym aktorem. A w komedii przecież zagrać najtrudniej, i to tak żeby rozśmieszyć widza. Nicholson nie boi się ponabijać ze swojego wizerunku macho, problemy jego bohatera z sercem nie krępują go. Wygląda świetnie jako nowoczesny staruszek (w filmie ma 63 lata), czatujący ze swojego laptopa, surfujący po sieci, właściciel wytwórni hip-hopowej - nie zostaje w tyle, lecz idzie naprzód z upływem czasu i mody. Diane Keaton jako jego partnerka nie ustępuje mu w tym na krok. Oboje ku uciesze, a nawet rechotowi widowni, nie zawahali się zagrać nago. Młodsi widzowie z pewnością lepiej będą kojarzyć piękną Amandę Peet i zreaktywowanego Keanu Reevesa, którzy grają tu postacie drugoplanowe. Reeves po komputerowej trylogii wreszcie wrócił do prawdziwego świata. I wyszło mu to na dobre. Jest zabawny jako młody lekarz zakochany w starszej od siebie kobiecie, choć jako aktora stać go na więcej. Rolę ciotki Zoe powierzono Frances McDormand, a asystenta Harry'ego gra Jon Favreau, tak więc na obsadę narzekać nie możemy.

Retrospektywa Nicholsona, opowiadanie o tym, co robił przez pół roku po kolejnym ataku serca, spokojnie mogłoby posłużyć za punkt wyjścia dla kolejnego filmu. Zatytułowanego najlepiej jak ta recenzja - "Lepiej wcale, niż później". Bo i po co? Podobne wizyty u swoich starych miłości możemy obejrzeć w filmie Jerzego Stuhra "Spis cudzołożnic", ale też i w kilku innych. Reżyserka nie chce zanudzać, dlatego robi z tego wielki skrót. Sam film w końcu trwa ponad dwie godziny, a to i tak za długo jak na komedię. Najważniejsze, że z tego jakże cennego dla fabuły epizodu główny bohater wyniósł pewną lekcję. Mianowicie taką, że wcale nie jest taki super w oczach swoich byłych dziewczyn, jak mu się zdawało. I że właściwie wielu z nich dał się we znaki. Podróż w przeszłość, choć mało przyjemna, przyniosła dobre rezultaty. Bo Harry zrozumiał, gdzie popełniał błędy i się zmienił.

Reżyserka świetnie sportretowała rozdrażnioną rozwódkę oraz macho stale uganiającego się za spódniczkami. Zrobiła z tego dobrą komedię i co się rzadko zdarza, śmiech ani trochę nie jest wymuszony. Pokazuje nam docieranie się mężczyzny i kobiety, co oryginalne, w wieku już dość zaawansowanym, którzy jednak zachowują się czasem jak nastolatkowie. Oboje mają swój bagaż doświadczeń, różnią się diametralnie, ale przecież przeciwieństwa się przyciągają. Tak też jest i w tym przypadku, nie mogą bez siebie żyć. I mimo licznych trudności w końcu udaje im się zostać ze sobą. Filmowi nie brak romantyzmu: kolacje przy świecach, francuskie przeboje, i wreszcie sam Paryż. I uwaga - piosenkę "La Vie En Rose" w napisach końcowych śpiewa sam Jack Nicholson! Komedia romantyczna, którą trzeba zobaczyć.

czerwiec 2004

Lepiej późno niż później 
Something's Gotta Give (2003) 
Reż: Nancy Meyers 
Wyk: Jack Nicholson, Diane Keaton, Keanu Reeves, Frances McDormand, Amanda Peet, Jon Favreau 

ocena 4 

Brak komentarzy: