Szukaj na tym blogu

środa, 13 lipca 2005

Gniew oceanu

Gniew krytyki


Film ten powstał na faktach autentycznych, lecz nie zmienia to faktu, że jest niewiarygodnie kiepski i potwornie nudny. Od samego początku reżyser serwuje nam dłużyzny, ujęcia z różnych punktów widzenia. Kreuje główne postacie na herosów, niczym śmiałków mających uratować Ziemię. Petersen naoglądał się chyba za dużo filmów spod znaku Michaela Baya, bo ich klimat udziela się "Gniewowi Oceanu" najbardziej. Pompatyczna muzyka orkiestrowa Jamesa Hornera tylko utwierdza fałszywe przekonanie, że dzieje się coś ważnego.

Tymczasem obserwujemy na ekranie śmiałków, których odwaga graniczy z szaleństwem. Niby kiepska sytuacja materialna zmusza ich do rejsu, ale przecież nie są dziećmi. Obeznani z morzem, ale jak widać nie do końca. Zwłaszcza kapitan, który ignoruje sygnały świadczące o nadchodzącym huraganie, a nawet trzech! I choć po kilku wypadkach, jak przygoda z rekinem (porównanie ze "Szczękami" narzuca się samo), czy wypadnięcie za burtę jednego z bohaterów, śmiałkowie próbują nakłonić kapitana do powrotu - to w końcu ulegają jego szaleńczej manii, by spróbować sił ze sztormem.

Film ukazuje prawdziwe wydarzenia, stąd też zapewne tyle pospolitych twarzy na ekranie. Zresztą rola kapitana bardzo pasuje do Clooneya, aczkolwiek nie jest to jego największy popis gry aktorskiej. Niewiele lepiej wypada Mark Wahlberg, który chyba nie bardzo wie co zrobić ze swoją rolą. Ale i tak jest nieźle w porównaniu do reszty aktorów - choć to być może nie ich wina, że reżyser wybrał taką konwencję.

Ujęcia na oczekującą rodzinę, scena patrzenia przez okno żony Wahlberga, czy nawet próby podrywania kogokolwiek przez Bugsy'ego - to wszystko wręcz ociera się o kicz. Nie wiem w jakim celu Petersen tak często ukazuje nam wydarzenia na żaglówce, skoro ten wątek niewiele wnosi do całej historii, a tylko przedłuża niepotrzebnie i tak już nudny film. Happyendu wprawdzie nie ma, lecz do samego końca widz jest przekonany, że cała piątka przeżyje. Zupełnie jakby twórcy się bali, że ukazanie śmierci któregoś z nich zniechęci widzów do dalszego oglądania. Podsumowując można powiedzieć, że film zrobiony jest z wielką pompą, lecz niestety z wielką pustką w środku.

lipiec 2005

Gniew oceanu 
The Perfect Storm (2000) 
Reż: Wolfgang Petersen 
Wyk: George Clooney, Mark Wahlberg, Diane Lane, John C. Reilly, Mary Elizabeth Mastrantonio 

ocena 2 

Brak komentarzy: