Szukaj na tym blogu

czwartek, 8 lipca 2004

Krwawa profesja

Reżyseria to brudna robota


Krzepki staruszek Clint Eastwood w wieku 72 lat ponownie gra postać, która mogłaby uchodzić za kontynuację "Brudnego Harry'ego". Z tą drobną różnicą, że jego bohatera gnębią teraz problemy nieco odmiennej natury. Harry był wcieleniem siły i witalności. McCaleb, bohater "Krwawej profesji" to emerytowany agent FBI po transplantacji serca. Eastwood zdecydował się wyreżyserować adaptację powieści Michaela Connelly'ego, ponieważ zainteresowała go postać McCaleba - tak odmienna od detektywów, których grał dotychczas. Temat ciekawy, zwłaszcza dla Eastwooda, który w swych ostatnich filmach coraz częściej dotyka problemów wieku starczego, czy to w sposób autoironiczny ("Władza absolutna"), komediowy ("Kosmiczni kowboje"), i wreszcie dramatyczny ("Bez przebaczenia").

Ale na pomyśle niestety się kończy. Fabuła, choć ciekawa, nie została w pełni rozwinięta. Zamiarem twórców było zrobienie thrillera sensacyjnego. Jednak efekt jest słaby. Zagadka wciąga, ale jej rozwiązanie staje się stopniowo zbyt oczywiste (Noone=no one). Najbardziej jednak rozczarowuje zakończenie, któremu nie tyle brak widowiskowości, ale elementu zaskoczenia.

Wśród obsady filar, niestety jedyny, stanowi sam Eastwood. Fajnie jest podziwiać, jak po tylu latach nadal biega, strzela, czyli po prostu działa. Jest Eastwoodem, do jakiego nas przyzwyczaił. Nieco zmęczonym, ale bądź, co bądź, Eastwoodem. Jeff Daniels, upatrzony przez reżysera jako idealny odtwórca roli Buddy'ego, o ile jako kumpel-nierób się sprawdza, to obsadzenie go w roli mordercy było pomyłką. Wygląda bardzo zwyczajnie i nie czuć w nim grozy. Nawet wtedy, gdy odsłonił wszystkie karty. Jego jedynym atutem było zaskoczenie. W epizodzie możemy podziwiać Anjelicę Huston w dość skromnej rólce lekarki.

Stary schemat zabawy w kotka i myszkę w tym przypadku nie sprawdził się. Nie ma tu tego zdeterminowania ścigającego i demonizacji psychotycznego zabójcy, co miało miejsce w przypadku słynnego "Brudnego Harry'ego", czy całkiem niezłej "Liny".

Krąg podejrzanych w "Krwawej profesji" zawęża się dość szybko i przewidywalnie. Tymczasem w "Rzece tajemnic" mordercą jest osoba, która pojawia się w kadrze na krótko, w zasadzie wolna od wszelkich podejrzeń. Wniosek stąd, że Eastwood znacznie lepiej radzi sobie jako reżyser, niż aktor. Przynajmniej ostatnimi czasy.

lipiec 2004

Krwawa profesja 
Blood Work (2002) 
Reż: Clint Eastwood 
Wyk: Clint Eastwood, Jeff Daniels, Wanda De Jesus 

ocena 3 

Brak komentarzy: