Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 18 marca 2013

Paradoks czasu w cyberprzestrzeni


Zapewne każdy z Czytelników kojarzy filmy z trylogii „Powrót do przeszłości” – przebój spod znaku Kina Nowej Przygody w jej najlepszym wydaniu. Jej bohaterem jest młody chłopak Marty McFly, który przy pomocy szalonego profesora jest w stanie przenosić się w czasie. Używa do tego zmodyfikowanej wersji samochodu marki DeLorean a sam proces teleportacji odbywa się poprzez wybranie pokrętłem docelowej daty na cyfrowym wyświetlaczu. Zdjęcie z podpisem informującym, że dzisiaj jest dzień do którego w filmie udał się Marty McFly, było często udostępniane w Internecie. Nie każdy wie, że była to mistyfikacja.

Mem został stworzony przez… dystrybutora filmu, który w ten sposób chciał zwrócić uwagę na wydanie jubileuszowej wersji trylogii na DVD. Dowcip udał się znakomicie (a przy okazji promocja filmu). Nikt jednak nie podejrzewał, że mem jest ponadczasowy. Po kilku miesiącach ci sami autorzy postanowili powtórzyć akcję, odpowiednio zmieniając datę. Odzew internautów w postaci udostępnień był równie spektakularny, co było dość zaskakujące. Może po prostu lubimy marzenia o podróżach w czasie, co kolejne reinkarnacje memu z „Powrotem do przyszłości” zdają się potwierdzać.

Być może podobnego zdania są twórcy czołowych portali społecznościowych, którzy oferują nam możliwość wirtualnej, ale – bądź co bądź – jednak podróży w czasie. Kiedy Facebook zmienił layout wszystkich fanpage’y na timeline, udostępnił jednocześnie możliwość publikowania niezależnie od aktualnej godziny. Możemy więc opublikować post na kilka lat przed aktualnym czasem (tzw. milestone, wydarzenie z życia), ale też wybiec w przyszłość i zaprogramować post tak, by pojawił się danego dnia o wyznaczonej godzinie. Jest to również bardzo przyjemna funkcja w serwisie Blogger. Nie tylko możemy zaplanować publikację posta pod naszą nieobecność (np. zabijając czas w pracy możemy ustawić publikację na wieczorne godziny, żeby szef nie miał powodów do podejrzeń), ale łatwo możemy wzbogacić też archiwum bloga. Stąd prosta droga do zyskania sławy jako prorok. Wyobraźmy sobie, że czytamy w prasie o abdykacji papieża, a następnie publikujemy na blogu naszą przepowiednię z datą z pięcioletnim wyprzedzeniem. Sława kolejnego Nostradamusa gwarantowana.

Przyszłość otwiera przed nami szerokie możliwości pisania historii na nowo. Może to być problemem dla dziennikarzy szukających źródeł jedynie w Internecie. W grudniu w Stanach Zjednoczonych miała miejsce głośna strzelanina w szkole w Newton. Później ktoś bystry odkrył, że cała akcja mogła być wcześniej skrupulatnie zaplanowana. Strona internetowa z kondolencjami dla rodzin ofiar została bowiem stworzona na trzy dni przed tragedią, co można było sprawdzić w zaawansowanych opcjach wyszukiwania Google. Wiadomo przecież, że potrzeba trochę czasu, by robot przekopujący się przez sieć zdołał zaindeksować nowe treści. [...]


więcej w kwietniowym miesięczniku Digital Vision

Brak komentarzy: