Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 26 kwietnia 2004

Kill Bill vol. 1

Girl Power


W kinie od kilku dekad dominował protagonista w stylu macho, silny mężczyzna uosabiany przez aktorów takich jak John Wayne, Clint Eastwood czy Arnold Schwarzenegger. Każdy widz wierzy, że nie można im podskoczyć. Tymczasem ostatnio panuje moda na silną kobietę. Próżno dociekać, czy zaczęło się to od hasła "Girl Power" wysuniętego przez Spice Girls, czy też kiedy indziej. Faktem jest, że takie zjawisko nastąpiło, czego efektem są filmy takie jak "G. I. Jane", "Tomb Raider" czy omawiany właśnie "Kill Bill". Uma Thurman z kobiety fatalnej z "Pulp Fiction" przeistacza się w "męską kobietę", brutalną i bezlitosną. Już pierwsza scena walki zwiastuje, o czym będzie dalszy jego ciąg. Thurman puka do drzwi. Otwiera jej Vivica Fox, która spotyka się z potężnym ciosem w twarz. Nie pozostaje obojętna i tak rozpoczyna się "babska walka", w której wszystkie chwyty dozwolone. I tak przez większość filmu przez ekran przewijają się waleczne kobiety, które niechętnie godzą się na śmierć walcząc do ostatniej kropli krwi.

Tarantino znowu gęsto czerpie z dorobku kultury popularnej i wcale się tego nie wstydzi. Odwołuje się do azjatyckich filmów kopanych, a także do anime, bezczelnie wplatając historię O-Ren w wersji animowanej do swego filmu. Sceny pojedynków do złudzenia przypominają te z filmów Sergio Leone. Przydługawe ujęcia, muzyka potęgująca napięcie i oczywiście zbliżenia na twarze bohaterów, jakby postacie próbowały się zabić wzajemnie spojrzeniem. Groteskowy klimat filmu i jego umowność podkreślają sceny takie jak przerwa w walce Mamby z Vivicą, by ta porozmawiała z córką, która właśnie wróciła ze szkoły.

W filmie nie brak scen rozlewu krwi. Inspirowane azjatyckimi obrazami odcinanie kończyn i tryskająca krew raczej jednak bawią. Zwłaszcza, że towarzyszą temu śmieszne okrzyki japońskich aktorów, tak zadomowione w naszej kulturze przez mangę. W pewnym momencie obraz traci swe kolory, i choć na czarno-białej taśmie również widzimy krwawą rzeź, jej czerwień traci swą wyrazistość. Czyżby odpoczynek dla oczu? Nie, raczej stary chwyt antycenzorski. Zwłaszcza, że niektóre sceny są bardzo niesmaczne. Niektóre bardzo zabawne i lekkie, jak ta przy barze u Satori ukazująca żywiołowość Japończyków i ich emocjonalny sposób wyrażania się.

Narracje w wykonaniu Sonny'ego Chiby jako mentora uzupełniają orientalną stylistykę filmu. Nie tylko montaż, ale i same zdjęcia są niesamowite. Zwłaszcza finalny pojedynek Czarnej Mamby z O-Ren Ishii w scenerii japońskiej zimy. No i te zwolnione ujęcia i choreografia, jakiej nie powstydziłby się sam Jackie Chan.

W obsadzie, jak zwykle u Tarantino, znaleźli się aktorzy, których lata świetności już przeminęły, a którym reżyser chce przyświecić jeszcze trochę blasku (David Carradine, Sonny Chiba, Daryl Hannah) jak to miało miejsce w przypadku tryumfalnego comebacku Johna Travolty. Nie zabrakło również ulubionych aktorów, tj. Umy Thurman (na którą Tarantino specjalnie zwlekał ze zdjęciami, aż urodzi dziecko), Michaela Madsena i Michaela Bowena. I dla każdego z nich znalazła się wspaniale napisana rola. I choć Daryl Hannah (świetna, gdy beztrosko pogwizduje sobie idąc zamordować Mambę) pojawia się tylko w kilku scenach, Michael Madsen w dwóch, a David Carradine ani razu nie pokazuje swej twarzy, to jest to coś niesamowitego. Podsyca oczekiwanie na więcej z drugiej części. Uma Thurman dźwiga na sobie cały film i zarówno w scenach dramatycznych (matka, której odebrano dziecko) jak i pojedynkach, wypada nadzwyczaj dobrze. Aż dziw, że taka dobra aktorka marnuje się w filmach takich jak "Batman & Robin".

Nie można nie wspomnieć o muzyce, która w innym przypadku może stanowiłaby ciężkostrawny koktajl, lecz Tarantino wie, w jakich proporcjach użyć kiczowatego disco, japońskiej piosenki i muzyki instrumentalnej, by efekt był piorunujący i rozpoznawalny tylko dla tego reżysera.

"Kill Bill" to film, na który miłośnicy Tarantino, a także miłośnicy kina czekali z niecierpliwością. Moim zdaniem, było warto, bo można w nim odnaleźć sprawdzone schematy kanonu zapożyczeń, ustanowionego przez samego Q.

kwiecień 2004

Kill Bill vol. 1 
Kill Bill vol. 1 (2004) 
Reż: Quentin Tarantino 
Wyk: Uma Thurman, Lucy Liu, Michael Madsen, Daryl Hannah, David Carradine 

ocena 5 

Brak komentarzy: