Szukaj na tym blogu

środa, 14 kwietnia 2004

Złodziej

Złodziej z Miami


Debiut reżyserski Michaela Manna, producenta seriali kryminalnych "Crime Story" i "Policjanci z Miami", to historia wychowanego przez ulicę Franka, który raczej nie z wyboru został złodziejem. Akcja filmu toczy się po wyjściu Franka z więzienia, gdzie trafił za rabunek 40$. Ponieważ zabił klawisza-sadystę, wyrok przedłużono mu o 9 lat. W sumie odsiedział 11. Stracił więc sporo życia i teraz próbuje to nadrobić. Zakłada rodzinę z kobietą taką jak on. Wychowaną przez ulicę, ale i umiejącą sobie radzić w życiu. A Frank to potrafi jak mało kto. Działa na własną rękę i całkiem nieźle mu się powodzi. I ma perspektywy na lepszą przyszłość po przyjęciu "oferty nie do odrzucenia" od gangstera Leo.


Jeszcze w więzieniu Frank wyznaczył sobie cele w życiu, do których będzie dążył po wyjściu na wolność. Wycinając fotografie z prasy ułożył mapę marzeń, swoisty plan, do którego konsekwentnie dążył. I mimo pewnych trudności (namówienie dziewczyny na ślub, adopcja syna), udało mu się go zrealizować, ustabilizować się. Nie udało mu się jedynie przejść na emeryturę.

Okazało się, że Leo wcale nie jest taki sympatyczny, na jakiego pozował. Traktuje Franka jak swoją własność. Co więcej, uważa, że syn Franka tak naprawdę należy do niego. Że Frank go sobie tylko wypożyczył. I wtedy plan Franka staje się nieaktualny i niemożliwy. Bo ten nie idzie na ugodę z nikim. Czy to z chciwym gangsterem, czy też nie mniej chciwymi policjantami. Sam jest sobie panem. Wyrzuca żonę z domu z odpowiednim zapasem pieniędzy i zaufanym przyjacielem, pali swój legalny komis samochodowy, by następnie udać się do swojego "opiekuna" z pistoletem.

Główny bohater to twardy facet, który wie jak przeżyć w nocnym mieście. Więzienie nauczyło go obojętności i nie liczenia się z czasem. Frank nie poddaje się przeciwnościom losu i ludziom, którzy mu stoją na drodze do jego celu - spokojnego życia rodzinnego. Planuje ostatni skok, który ma go ustawić na resztę życia. Gdy to jest niemożliwe z powodu pazerności Leo, Frank mści się.

James Caan raz kolejny gra gangstera i jest w tym naprawdę niezły. Jego przyjaciela zagrał James Belushi, choć nie jest to jego wielka rola, to warto wspomnieć jego nazwisko. Kiepsko wypada Robert Prosky, jego twarz sympatycznego dziadziusia nie pasuje do gangstera-szantażysty. Chyba, że nie dopatrzyłem się zamiarów reżysera w tym, by przedstawić takiego typka w taki właśnie niekonwencjonalny sposób. Szkoda, że Dennis Farina, gwiazdor "Crime Story" ma tak niewiele do zagrania.

Nie jest to typowy film gangsterski, raczej kryminał z wątkami dramatu. W swej formie jak i treści bardzo przypomina "Policjantów z Miami". Reżyser zawarł tu sporo scen o wymowie sentymentalnej, czy może nawet filozoficznej (jeśli założyć, że przestępca ma jakąś filozofię). Pokazuje, że nawet dobrze zarabiający złodziej może mieć skomplikowane i trudne życie. I choć tempo akcji nie jest najszybsze, a elektroniczna muzyka nie najlepiej dobrana, ogląda się go całkiem przyjemnie. Prawie cała akcja filmu toczy się w sugestywnej scenerii deszczowych nocnych ulic wielkiego miasta, która jakże nieodłącznie kojarzy się z ciemnymi interesami.

kwiecień 2004

Złodziej 
Thief (1981) 
Reż: Michael Mann 
Wyk: James Caan, Tuesday Weld, Robert Prosky, James Belushi 

ocena 4 

Brak komentarzy: