Szukaj na tym blogu

środa, 28 kwietnia 2004

Włoska robota

Bardzo żałuję, że nie widziałem wersji oryginalnej z końca lat 60-tych z Michaelem Cainem. Podejrzewam, że była przynajmniej tak dobra, jak ten współczesny remake. Oś fabuły koncentruje się wokół złota, które grupa złodziei zrabowała ze skarbca z Wenecji (całe 35 milionów dolarów). I kiedy wspólnicy zaczęli marzyć, co sobie kupią za swoją działkę, jeden z nich ich okradł i zabił. A przynajmniej tak mu się zdawało, że zabił. Zdrajca uciekł i za ukradzione pieniądze zrealizował marzenia wykiwanych exkumpli. Sam był zbyt mało oryginalny? Jego ex-kumple jednak przeżyli, z wyjątkiem szefa, który dostał kulą z bliskiej odległości i postanowili się zemścić odebierając co swoje. Wykorzystują przy tym pomoc specjalistki od sejfów, która jest córką ich nieżyjącego już szefa.


Film dużo uwagi przywiązuje do gadżetów, lecz nie jest to jego wadą, gdyż świetnie podrasowywują one akcję. Urządzenie do zdalnej zmiany świateł na skrzyżowaniach, systemy alarmowe, czy wreszcie Mini Coopery. Trzy małe samochodziki, rozsławione między innymi przez Jasia Fasolę, które mają tutaj duże pole do popisu. Zjeżdżają po schodach, wskakują w tunel metra, przewożą sztabki złota, no i oczywiście jeżdżą z zawrotną prędkością, a dzięki swym gabarytom są zwinne i łatwo je prowadzić.

Ale przecież nie dla samych gadżetów ogląda się filmy. Najważniejszą obsadą są przecież ludzie. I tak obsadę aktorską stanowią znane współczesnemu pokoleniu gwiazdeczki. Mark Wahlberg jest mózgiem całej operacji ze złotem i jako przywódca spisuje się nieźle. Nie brak mu uroku i inteligencji, jest miły i sympatyczny. Zwłaszcza wobec bohaterki granej przez tegoroczną laureatkę Oskara Charlize Theron. Charlize gra nieco nieopierzoną złodziejkę, wszak to jej debiut po drugiej stronie prawa. Dotąd pracowała jako specjalistka od zabezpieczeń antywłamaniowych. Jako niewinne dziewczę Theron wypada nadzwyczaj naturalnie (zwłaszcza w scenach, gdy Charlie ją podrywa). Zupełnie jakby była świeżo upieczoną aktorką. Weteran kina Donald Sutherland pojawia się na krótko na samym początku filmu. Jest to więc swego rodzaju gościnny występ, lecz występ z klasą. Sutherland znów gra bohatera, do którego wizerunku przyzwyczaił nas w swoich filmach. Gra doświadczonego faceta w wieku emerytalnym, który nadal jeszcze bierze udział w różnych akcjach. Ma swoje własne interesy i potrafi skutecznie ich bronić. Czasami gra bohaterów wzbudzających sympatię, czasami wręcz przeciwnie. Choć trudno tu o jednolitość, np. agent w "Misji specjalnej", który walczy w słusznej sprawie, lecz stosuje przy tym moralnie kontrowersyjne metody. Wielkim aktorskim rozczarowniem jest niestety Edward Norton, specjalista od ról dziwaków, odszczepieńców ("American History X", "Podziemny Krąg"). Jego bohater jest płytki i inteligencją raczej nie zwala z nóg. Jednocześnie trudno się nadziwić jego przebiegłości. Choć charakteryzacja maskuje nieco Nortona, jest to może dobry pomysł. Widzowie, którzy go lubili za poprzednie role mogą stwierdzić, że to nie on, tylko kto inny gra w tym filmie.

Jeśli lubicie filmy o złodziejach, przyjaźni i zemście, w których nie liczy się przemoc, tylko inteligentny podstęp, gdzie nie ma niepotrzebnych dłużyzn, a zwroty akcji występują często, nie będziecie żałować oglądając "Włoską robotę".

kwiecień 2004

Włoska robota 
Italian Job (2003) 
Reż: F. Gary Gray 
Wyk: Mark Wahlberg, Charlize Theron, Edward Norton, Donald Sutherland 

ocena 4 

Brak komentarzy: