Szukaj na tym blogu

środa, 14 kwietnia 2004

Samuraje i kowboje

Terence Young, współtwórca filmowej postaci Jamesa Bonda, zaprasza nas na podróż koleją przez Dziki Zachód. Spotkamy tam kowbojów, wojsko, złych rewolwerowców, Indian, a także... samurajów. Tak właśnie, samurajów, bo to właśnie na kontraście kultur opiera się cały koncept tego westernu.


Ambasadorowi Japonii, który jedzie pociągiem do Waszyngtonu, zostaje skradziony miecz, który miał być podarunkiem dla prezydenta USA. Ambasador posyła więc Kurodę (w tej roli najsłynniejszy japoński aktor Toshiro Mifune), swego najlepszego przybocznego, by ten odzyskał miecz i zabił Gauche'a (Alain Delon), który ośmielił się ukraść wspomniany miecz. Kuroda ma na to zadanie 7 dni. Jeśli go nie wykona popełni harakiri, co jest zgodne z kodeksem bushido. Honor jest bowiem dla samuraja sprawą priorytetową. Do pomocy w odnalezieniu złoczyńcy Kuroda zmusza Linka (Charles Bronson), który brał udział w napadzie, lecz został oszukany przez swojego wspólnika, którym był właśnie Gauche. Link woli jednak odnaleźć go na własną rękę, gdyż obawia się, że samuraj zabije Gauche'a nim ten wyjawi, gdzie ukrył zrabowane złoto.

Tak rozpoczyna się fabuła filmu, która jest tylko pretekstem dla ukazania kontastów między japońską, a zachodnią, reprezentowaną przez USA, kulturą. Japonia została właśnie zmodernizowana. Samurajem bywało się z dziada pradziada. Niestety nadchodzą nowe czasy. Kuroda świadom, że nie będzie w nich miejsca dla wojowników, którzy przemienią się w rybaków i rolników, wkłada całą swą energię w to ostatnie zadanie. Nie chce przynieść hańby swojemu rodowi. Link to typowy westernowy twardziel, którego nie obchodzą ideały, gdyż nic za to nie można kupić. Kieruje się osobistą chęcią zemsty, no i oczywiście chciwością. Traktuje swego partnera z wyższoscią, raz po raz się przekonując ku swojemu zdziwieniu że samuraj całkiem nieźle sobie radzi na Dzikim Zachodzie. Kuroda jest zaślepiony swą troską o honor i mimowolnie decyduje się obiecać Linkowi, że nie zabije Gauche'a od razu. W finale, gdy samuraj umiera nie zabiwszy Gauche'a, Link dokonuje dramatycznego wyboru. Dobija rannego Gauche'a, który postrzelił samuraja i śpieszy swemu nowemu przyjacielowi na ratunek. Odrzuca możliwość dowiedzenia się gdzie schowano złoto, by ratować honor samuraja, który niestety umiera. Umiera jednak spokojny, bo spełnił swe zadanie.

Niewątpliwym atutem filmu jest międzynarodowa obsada gwiazd: Bronson, Delon, Mifune, a także jako ozdoba Ursula Andress, która debiutowała u Terence'a Younga w "Doktorze No". Choć ich postacie nie są zbyt wymagające pod względem gry aktorskiej, to nie można im wiele zarzucić. Zarówno Bronson jak i Mifune powielają swój własny wizerunek wykreowany we wcześniejszych filmach, odpowiednio o kowbojach i samurajach.

Film jest koprodukcją francusko-włosko-hiszpańską, dlatego też dialogi są w języku francuskim. Nie pasuje to zbytnio do westernu, ale przecież Niemcy i Włosi również robili swoje westerny w ojczystych językach. Na uwagę zasługują także krajobrazy, które przez swój europejski rodowód są nieco chłodne, lecz interesujące. Przygodowy film, który może zainteresować zarówno miłośników samurajów, jak i kowbojów.

kwiecień 2004

Samuraje i kowboje 
Soleil rouge (1971) 
Reż: Terence Young 
Wyk: Charles Bronson, Toshiro Mifune, Ursula Andress, Alain Delon 

ocena 3 

Brak komentarzy: