uff, jak gorąco
Dwie ikony, należące do tego samego gatunku po raz pierwszy razem na ekranie! Już z tego względu film jest wyjątkowy. Nieonieśmielonemu tak wielkimi indywidualnościami Mannowi udało się zrobić film, który na pewno nie będzie zapomniany. W końcu pracował nad nim jakieś 20 lat. Zaczęło się od różnych historii, które słyszał w rodzinnym Chicago. Poznał bliżej policjantów, niektórzy z nich pełnili później funkcje konsultantów w jego filmach, czasem grali małe rólki. Jednym z nich był Dennis Farina. Mann usłyszał historię prawdziwego Neila McCauleya, który połowę życia spędził za kratkami. Usłyszał o sprycie faceta, który podczas jednego ze starannie zapalnowanego napadu, wyczuł, że coś jest nie tak i postanowił nie dokonywać skoku, gdyż czynnik ryzyka wzrastał zbyt drastycznie. A McCauley działał zawsze chłodno, kalkulował ryzyko i przestrzegał narzuconych sobie zasad. Była to surowa dyscyplina, ale tylko dzięki niej udawało mu się robić to co robił. I na tej postaci jest wzorowany filmowy Neil McCauley, grany przez De Niro, a scena została oczywiście włączona do filmu. Wszystko w tym filmie jest prawdopodone i realistyczne. Mann oparł cały swój film na prawdziwych wydarzeniach, na prawdziwym życiu. Obserwacji ludzi z którymi rozmawiał, złodziejami, glinami, zabójcami. Zresztą nakłonił również aktorów do przeprowadzenia takich rozmów mających pozwolić im się lepiej zapoznać z tym środowiskiem. Nie inspirował się żadnym filmem - nie musiał. Prawdziwe historie są znacznie lepsze od zmyślonych.